Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inglot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inglot. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 maja 2016

Ulubione akcesoria kosmetyczne - makijaż

Makijaż towarzyszy mi niemal codziennie. Jedynie w weekendy, gdy nigdzie nie wychodzę, pozwalam odpocząć mojej cerze, w tygodniu nie wyobrażam sobie wyjść do pracy czy na spotkanie bez makijażu. Ale makijaż to nie tylko kosmetyki kolorowe, to również akcesoria i gadżety przydatne w jego wykonywaniu. Dzisiaj będzie krótko o tych właśnie przydatnych akcesoriach, których używam przy okazji codziennego makijażu.


Gąbka do podkładu
Makijaż zaczynam od aplikacji podkładu (na krem lub filtr przeciwsłoneczny). Gdy używam klasycznych podkładów lub azjatyckich kremów BB, aplikuję je już od długiego czasu gabkami do makijażu w formie jajka. Obecnie jest to oryginalne jajo Beauty Blender, które, co tu dużo mówić, skradło moje serce. Pomimo wysokiej ceny, stało się moim niezbędnikiem. Podkład nim zaaplikowany, nawet najcięższy i najbardziej kryjący, daje bardzo naturalny rezultat bez efektu maski, pięknie stapia się z cerą dając świetne krycie. Używam go niemal z każdym podkładem i już nie wyobrażam sobie aplikacji podkładu w inny sposób.


Nawilżane chusteczki
Przydają się, by usunąć ślad po rozgrzewanej na dłoni kredce, nadmiar cienia z pędzelka czy tuszu ze szczoteczki, a także wtedy, gdy używam kremu tonującego zamiast podkładu i chcę go szybko usunąć ze skóry dłoni. Wybieram te dobrze nawilżone, ładnie pachnące lub bezzapachowe, o dużej pojemności (tylko w podróż zabieram te o mniejszej ilości w paczce) i nie pozostawiające lepkiego czy tłustego filmu na skórze. Mam je również zawsze w torebce, a paczka jeździ ze mną stale w samochodzie. Czasami używam ich również w mniej kosmetycznych celach - bu wytrzeć kurz czy brud w domu czy samochodzie, jeśli nie mam nic innego pod ręką.

Chusteczki higieniczne
Tego chyba nie trzeba tłumaczyć. Przydają się niemal co chwila, od aplikacji ciemnych cieni, dla ochronienia policzków i okolicy pod oczami, poprzez odciskanie koloru z pomadki na chusteczce dla przedłużenia jej trwałości, aż po drobne makijażowe poprawki. Chusteczki mam ze sobą zawsze, i w łazience, i na toaletce, i w torebce.


Pędzelek do brwi
Ponieważ brwi podkreślam cieniem w kremie lub specjalną pomadą, niezbędny jest do tego pędzelek. Przez wiele lat był to niezawodny Hakuro H85, który świetnie się spisywał, jednak odszedł na zasłużoną emeryturę, a jego miejsce zajął równie świetny pędzelek AVON. Jest wystarczająco cienki, aby ładnie podkreślić linię brwi, włosie nie jest bardzo elastyczne, ale jednocześnie dość miękkie. Jestem bardzo zadowolona z tego niepozornego zakupu.


Pędzle do cieni, kreski, pudru, różu i brązera
Mój codzienny makijaż jest dość prosty, dlatego ilość pędzli jakich do niego używam jest zminimalizowana.
Codziennie używam płaskiego pędzelka języczkowego (brak na zdjęciu) do nałożenia jasnego cienia na całą powiekę (Sephora 8 large eyeshadow), ma już chyba z 15 lat i nadal jest w doskonałej formie. Następnie pędzelka do blendowania (Maestro 497, rozmiar 12) nakładając ciemniejszy cień w załamanie, oraz, w zależności od tego czym wykonuję kreskę bedącą stałym elementem mojego makijażu, pędzelka skośnego (Zoeva 317 wing liner) w przypadku cienia prasowanego lub pędzelka "łamanego" (Zoeva 315 fine liner) w przypadku cieni w kremie lub kremowego/żelowego linera.
Do pudru, czy to sypkiego czy prasowanego, używam pędzla kabuki (BarryM), miękkiego, puszystego i bardzo przyjemnego w użyciu. Do różu od długiego juz czasu używam "jajka" z Zoeva (101 luxe face definer), a gdy mam ochotę na brązer aplikuję go płaskim pędzlem AVON, a następnie rozcieram pędzlem Zoeva (125 luxe cheek finish). I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o pędzle do codziennego makijażu.


Grzebyk do rzęs INGLOT
Na zakończenie makijażu tuszuję rzęsy, a gdy szczoteczka maskary nie radzi sobie z ich rozczesaniem, wspomagam się grzebykiem Inglot. Należy uważać na oczy, bo grzebyk ma ostre, metalowe ząbki, jednak przepięknie rozczesuje rzęsy, jest łatwy w czyszczeniu, a dzięki możliwości złożenia możemy go zabrać ze sobą wszędzie bez ryzyka połamania. Mój grzebyk ma już swoje lata, a nadal wygląda jak nowy. Polecam.


Patyczki higieniczne
To niezbędne akcesorium w mojej łazience. Zazwyczaj wybieram dwa rodzaje, klasycznie zaokrąglone oraz te z ostro zakończoną końcówką do bardziej precyzyjnych poprawek. Przydają się gdy ubrudzę powiekę tuszem do rzęs lub aby usunąć odbity liner czy cień z dolnej powieki. Są w moim domu i kosmetyczce zawsze, marka nie ma znaczenia, wybieram te, które akurat są pod ręką.


BrushEgg
Czyli "jajo" do czyszczenia pędzli. Wcześniej radziłam sobie masażerem do ciała z Rossmanna, gdy BrushEgg pojawiło się na rynku jako znacznie tańsza alternatywa drogiej rękawicy Sigma, musiałam je po prostu mieć. BrushEgg wspomaga i przyspiesza czyszczenie pędzli, jednak średnio nadaje się do dużych pędzli, do twarzy. Za to z tymi do makijażu oczu radzi sobie bez najmniejszy problemów. Łatwo je utrzymać w czystości, gdyż wykonane jest z twardej gumy, jest małe i poręczne, na pewno bardzo się przydaje.


Mydło naturalne (szare)
To wprawdzie kosmetyk, ale ja używam go do domywania pędzli czy gąbek do makijażu z kosmetyków. Jest tanie, wydajne, nie ma intensywnego zapachu, ma prosty skład i doskonale radzi sobie z doczyszczeniem zarówno pędzli jak i dość problematycznego w myciu jaja z resztek produktów kolorowych. Takie mydło zawsze leży na mydelniczce w mojej łazience i jest niezastąpione.


Stojak/drzewko do suszenia pędzli
Zanim go kupiłam, radziłam sobie układając pędzle po myciu na płasko.
Swój kupiłam za kilkanaście dolarów na chińskiej stronie, nie pamiętam jakiej. Jest porządnie wykonany z solidnego pleksi, wygląda ładnie i elegancko, nie odkształca się, nie odbarwia, dobrze trzyma umieszczone w nim pędzle i zdecydowanie ułatwia proces suszenia. Jest to tańsza alternatywa stojaka do suszenia pędzli Sigma, czy innych droższych marek. Widziałam też takie stojaki za 25-30 zł na allegro, ale nie wiem niestety jakiej są jakości. Podobne drzewka pokazały sie ostatnio w drogerii cocolita.pl za ok. 35 zł. Drzewko nie jest może niezbędne, ale bardzo ułatwia proces suszenia pędzli, umożliwiając umieszczenie ich w jak najmniej inwazyjnej dla włosia i skuwki pozycji.


Osłonki na pędzle
Również nie niezbędne, ale bardzo przydatne, zwłaszcza do dużych pędzli czy puchaczy, którym trudno po myciu zachować kształt. Dzięki tym plastikowym siateczkom, nie muszę się już tym martwić. Są higieniczne, pozwalają na swobodny przepływ powietrza podczas suszenia jednocześnie wspomagając zachowanie odpowiedniego kształtu włosia, tak ważnego zwłaszcza przy pędzlach do konturowania. Swoje kupiłam na jakiejś chińskiej stronie, przez co były tanie jak barszcz. Doskonale dopasowują się do wielkości pędzla, są elastyczne i bezpieczne dla włosia. 


Płyn do czyszczenia i dezynfekcji pędzli
Wypróbowałam już kilka różnych płynów, m.in. Inglota, który w moim odczuciu był dość marny, a nawet sama pokusiłam się o zrobienie płynu do dezynfekcji według przepisu nissiax83 (KLIK).
W końcu "szarpnęłam się" na słynny płyn MAC i... nie żałuję. Płyn szybko i sprawnie oczyszcza pędzle z kosmetyków, a pędzle po oczyszczeniu błyskawicznie schną i niemal natychmiast nadają się do ponownego użycia. Jest drogi, ale wydajny, wystarczy odrobina wylana na ręcznik papierowy lub chusteczkę higieniczną, o którą następnie delikatnie pocieramy włosie czyszczonego pędzla. Resztki kosmetyku pozostają na papierze, a pędzel jest czysty i świeży, jakby był dopiero co "wyprany".


Podróżny zestaw pędzli
Gdy wyjeżdżam na weekend czy wakacje, nie zabieram ze sobą podstawowego zestawu pędzli, których używam w domu. Są duże i zajmują sporo miejsca w kosmetyczce, którą podczas wyjazdów staram sie ograniczać do minimum.
Specjalnie na potrzeby wyjazdów kupiłam więc niewielki (9 sztuk) zestaw pędzli, w ochronnym, ekologicznym etui, marki Sunshade Minerals. Mam już zestaw tej marki, kupiony specjalnie do szkoły, na zajęcia z wizażu, i byłam z nich bardzo zadowolona, stąd ponowny wybór tej właśnie marki. Zestaw był niedrogi (na allegro dostaniecie go za niespełna 40 zł), a pędzle są na prawdę dobrej jakości, miękkie, puszyste, dobrze wykonane. Zestaw zawiera niemal wszystkie podstawowe dla mnie pędzle, dobieram do niego jedynie pędzelek do brwi (Avon) oraz do kreski (Zoeva), zawiązuję ładne, ekologiczne etui i już mogę jechać w podróż.


Tyle jeśli chodzi o moje ulubione makijażowe akcesoria. A jakie są Wasze?

Pozdrawiam,

środa, 8 lipca 2015

Mój codzienny makijaż w krótkich recenzjach

Makijaż noszę od 16. roku życia. Wtedy ograniczałam się do pudru, kredki do brwi i tuszu, obecnie kosmetyków jest trochę więcej, a sam makijaż zmienia się w zależności od nastroju, zawsze jednak jest to delikatny makijaż oczu, najczęściej równie subtelna pomadka czy błyszczyk, choć ostatnio zaczęłam używać trochę mocniejszych kolorów na ustach.

Ponieważ w ostatnim czasie wpadło mi kilka nowych produktów do makijażu, chciałabym się nimi z Wami podzielić w krótkich recenzjach dobrze jednak oddających czy produkty się u mnie sprawdziły czy też nie.


Poranne czynności higieniczno-makijażowe mojej twarzy zaczynam od przemycia twarzy płynem micelarny (obecnie jest to płyn z L'Oreal, brak na zdjęciu) oraz nałożenia kremu nawilżającego Oillan. Moja skóra jest ostatnio bardzo odwodniona i domaga się dodatkowej porcji nawilżenia, stąd bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam ten krem na ostatnim Czerwcowym Spotkaniu Blogerek (relacja). Krem spisuje się bardzo dobrze, ale więcej przeczytacie o nim w osobnej recenzji TUTAJ. Pod oczy aplikuję krem Ziaja z bławatkiem. Pisałam o nim już w jednych z moich ulubieńców (KLIK). Krem świetnie nawilża skórę pod oczami, delikatnie ją napina, ma też rozjaśniać cienie, ale tego efektu niestety nie zauważyłam.



Gdy krem się wchłonie aplikuję na skórę krem z filtrem, w chwili obecnej jest to preparat marki Mustela Mleczko Przeciwsłoneczne, bardzo wysoka ochrona (SPF 50+). Jest to marka kosmetyków skierowanych do pielęgnacji dzieci i niemowląt, dlatego też nie miałam okazji wcześniej jej poznać. Krem nie bieli skóry, choć pozostawia na niej dość tłusty, nieprzyjemny film. Ma fajne opakowanie z pompką, która jednak z uwagi na to, że krem jest bardzo rzadki, niekoniecznie spełnia swoje zadanie. Ponadto produkt ten niestety niezbyt przyjemnie pachnie (a krem marki Soraya, którego używałam dotychczas, przyzwyczaił mnie, że filtry do twarzy pachną cudownie, kremowo i letnio). Jestem z niego zadowolona, bo zapewnia mi ochronę przeciwsłoneczną, której moja skóra twarzy, zwłaszcza latem, bardzo potrzebuje, jednak nie sądzę, abym zakupiła kolejne opakowanie. Krem znalazł sie również w moich ulubieńcach czerwca KLIK.
Następnie aplikuję na skórę serum LAMBRE DNA Shot Line Ultra Lift. Nie ma właściwości wygładzających zmarszczki, ale doskonale sprawdza się jako baza pod makijaż. Więcej o tym serum przeczytacie TUTAJ.


Po nawilżeniu i ochronie przychodzi pora na odrobinę koloru. Obecnie używam rozświetlającego kremu CC marki Eveline Cosmetics, który niestety solo jest dla mnie trochę za ciemny, dlatego mieszam go z jednym z moich letnich ulubieńców, również marki Eveline Magical CC Cream, Diamond & 24k Gold do cery jasnej. Krem ten jest biały z zatopionymi beżowymi drobinami, które pod wpływem rozcierania na skórze uwalniają kolor. Połączenie tych dwóch kremów daje na mojej skórze przepiękny efekt wyrównanego koloru, ale skóra nadal wygląda naturalnie. Jest gładka, dobrze nawilżona, a drobne naczynka na policzkach ładnie przykryte. Podkłady nie ważą się i nie ścierają brzydko w ciągu dnia. Nie zauważyłam efektu rozświetlenia skóry, ale wygląda ona zdrowo, a kremy są lekkie. Idealne połączenie na gorące dni.
Kolejnym krokiem jest korektor pod oczy, u mnie to KOBO w odcieniu 101. Nie ma bardzo mocnego krycia, ale na moje drobne cienie zupełnie wystarczające, dobrze się utrzymuje, nie ciemnieje i nie wchodzi w załamania skóry.



Kolej na brwi, wypełniłam je pudrem do brwi Golden Rose (odcień 102), a następnie przeczesałam korektorem do brwi Catrice w odcieniu brązowym.


Następnie lekko opruszam twarz pudrem, pod oczami jest to biały puder BeBeauty HD, resztę twarzy traktuję nowością w mojej kosmetyczce, Pudrem Delia (odcień 04 brzoskwiniowy). W opakowaniu ma dość ciemny kolor, ale dobrze stapia się z cerą, trudno go nabrać na miękki pędzel, jest dość zbity i matowi skórę niestety na bardzo krótki czas, już po 2 godzinach widzę błyszczenie na policzkach w okolicach skrzydełek nosa oraz na czole. Za to ładne, solidne opakowanie z lusterkiem sprawia, że świetnie się nada do poprawek w ciągu dnia. Ponadto nie daje brzydkiego pudrowego efektu na twarzy w odróżnieniu do mojego ulubieńca, który lubi dawać ten efekt gdy zaaplikuję go odrobinę za dużo.


Kolejny krok to oczy. Na powieki aplikuję bazę pod cienie Avon (brak na zdjęciu), a następnie na całą powiekę aplikuję cień do powiek w kolorze jasnoróżowym marki HEAN, High Definition (odcień 841). Cień ładnie rozjaśnia skórę, pomimo widocznych w opakowaniu drobin nie daje efektu błyszczenia i bombki, wyrównuje kolor skóry dając piękne, satynowo-perłowe wykończenie i stanowi świetną bazę pod pozostałe cienie.
Następnie w zewnętrzny kącik aplikuję cień Neauty Minerals w odcieniu Silver Violet, rozcierając go trochę z załamanie i powyżej. Sam kącik akcentuję cieniem w odcieniu Volcanic Ash. W wewnętrzny kącik i na środek powieki nakładam cień w odcieniu In The Mist, który idealnie nadaje się do rozświetlenia powieki. Na zakończenie makijażu oczu powracam do cienia Volcano Ash i rysuję cieniutką kreskę tuż przy samej linii rzęs dla ich optycznego zagęszczenia. O wszystkich cieniach marki Neauty Minerals, które udało mi się przetestować, przeczytacie TUTAJ.


Pod łuk brwiowy i w wewnętrzny kącik aplikuję odrobinę rozświetlacza Paese, w pięknym, słonecznym odcieniu (numer 01, champagne). Idealnie nadaje się do rozświetlenia spojrzenia czy na szczyty kości policzkowych, choć moim zdaniem jego pojemność jest zdecydowanie za duża. Daje ładny efekt tafli, a odcień choć złoty jest jednak dość chłodny.


Kości policzkowe podkreślam różem do policzków, używam wielu różnych róży w zależności od nastroju, więc nie będę podawać jednego konkretnego odcienia i marki. Pod kości policzkowe aplikuje odrobinę matowego brązera Catrice.

Na koniec tuszuję rzęsy maskarą, w chwili obecnej jest to tusz Paese Adore 3D Lash Mascara, który pięknie wydłuża i rozczesuje rzęsy, nie osypuje się, ma wygodną, silikonową szczoteczkę lekko zwężającą się ku końcowi. Nie znałam wcześniej tuszy tej marki, ale z tego jestem bardzo zadowolona, więc możliwe, że to nie ostatni tusz Paese, który znalazł się w mojej kosmetyczce. Ma dość suchą formułę, jednak to nie przeszkadza zupełnie w jego używaniu, doskonale się spisuje na moich lichych rzęsach.


Uzupełnieniem makijażu są pomalowane usta, obecnie wykorzystuję w tym celu pomadkę JOKO w pięknym odcieniu żywego różu (fuksji?), o kokieteryjnej trochę nazwie Lola (numer 49). Pomadka idealnie podkreśla moje usta, uwydatnia biel zębów, ma satynowe wykończenie, dobrze się aplikuje, nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek, choć o nawilżeniu też nie można mówić. Jest również trwała, bez jedzenia i picia spokojnie wytrzyma na ustach nawet do czterech godzin. Jedyną jej wadą jest fakt, że kiepsko "się zjada", mianowicie schodzi z wewnętrznej części ust, a pozostaje na obrysie, co wygląda nieestetycznie.


Czasami, na sam koniec spryskuję twarz utrwalaczem makijażu z Inglota, ale nie zawsze stosuję ten krok.


I tak właśnie prezentuje się obecnie mój dzienny makijaż.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuje producentom marek: Eveline, Delia, Hean, Neauty Minerals,
Paese, Joko , Mustela, Oillan za możliwość przetestowania produktów.
Opinia o produktach jest subiektywna, a fakt otrzymania produktów nieodpłatnie nie miał na nią wpływu.

Pozdrawiam,