Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Delia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Delia. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lipca 2015

Mój codzienny makijaż w krótkich recenzjach

Makijaż noszę od 16. roku życia. Wtedy ograniczałam się do pudru, kredki do brwi i tuszu, obecnie kosmetyków jest trochę więcej, a sam makijaż zmienia się w zależności od nastroju, zawsze jednak jest to delikatny makijaż oczu, najczęściej równie subtelna pomadka czy błyszczyk, choć ostatnio zaczęłam używać trochę mocniejszych kolorów na ustach.

Ponieważ w ostatnim czasie wpadło mi kilka nowych produktów do makijażu, chciałabym się nimi z Wami podzielić w krótkich recenzjach dobrze jednak oddających czy produkty się u mnie sprawdziły czy też nie.


Poranne czynności higieniczno-makijażowe mojej twarzy zaczynam od przemycia twarzy płynem micelarny (obecnie jest to płyn z L'Oreal, brak na zdjęciu) oraz nałożenia kremu nawilżającego Oillan. Moja skóra jest ostatnio bardzo odwodniona i domaga się dodatkowej porcji nawilżenia, stąd bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam ten krem na ostatnim Czerwcowym Spotkaniu Blogerek (relacja). Krem spisuje się bardzo dobrze, ale więcej przeczytacie o nim w osobnej recenzji TUTAJ. Pod oczy aplikuję krem Ziaja z bławatkiem. Pisałam o nim już w jednych z moich ulubieńców (KLIK). Krem świetnie nawilża skórę pod oczami, delikatnie ją napina, ma też rozjaśniać cienie, ale tego efektu niestety nie zauważyłam.



Gdy krem się wchłonie aplikuję na skórę krem z filtrem, w chwili obecnej jest to preparat marki Mustela Mleczko Przeciwsłoneczne, bardzo wysoka ochrona (SPF 50+). Jest to marka kosmetyków skierowanych do pielęgnacji dzieci i niemowląt, dlatego też nie miałam okazji wcześniej jej poznać. Krem nie bieli skóry, choć pozostawia na niej dość tłusty, nieprzyjemny film. Ma fajne opakowanie z pompką, która jednak z uwagi na to, że krem jest bardzo rzadki, niekoniecznie spełnia swoje zadanie. Ponadto produkt ten niestety niezbyt przyjemnie pachnie (a krem marki Soraya, którego używałam dotychczas, przyzwyczaił mnie, że filtry do twarzy pachną cudownie, kremowo i letnio). Jestem z niego zadowolona, bo zapewnia mi ochronę przeciwsłoneczną, której moja skóra twarzy, zwłaszcza latem, bardzo potrzebuje, jednak nie sądzę, abym zakupiła kolejne opakowanie. Krem znalazł sie również w moich ulubieńcach czerwca KLIK.
Następnie aplikuję na skórę serum LAMBRE DNA Shot Line Ultra Lift. Nie ma właściwości wygładzających zmarszczki, ale doskonale sprawdza się jako baza pod makijaż. Więcej o tym serum przeczytacie TUTAJ.


Po nawilżeniu i ochronie przychodzi pora na odrobinę koloru. Obecnie używam rozświetlającego kremu CC marki Eveline Cosmetics, który niestety solo jest dla mnie trochę za ciemny, dlatego mieszam go z jednym z moich letnich ulubieńców, również marki Eveline Magical CC Cream, Diamond & 24k Gold do cery jasnej. Krem ten jest biały z zatopionymi beżowymi drobinami, które pod wpływem rozcierania na skórze uwalniają kolor. Połączenie tych dwóch kremów daje na mojej skórze przepiękny efekt wyrównanego koloru, ale skóra nadal wygląda naturalnie. Jest gładka, dobrze nawilżona, a drobne naczynka na policzkach ładnie przykryte. Podkłady nie ważą się i nie ścierają brzydko w ciągu dnia. Nie zauważyłam efektu rozświetlenia skóry, ale wygląda ona zdrowo, a kremy są lekkie. Idealne połączenie na gorące dni.
Kolejnym krokiem jest korektor pod oczy, u mnie to KOBO w odcieniu 101. Nie ma bardzo mocnego krycia, ale na moje drobne cienie zupełnie wystarczające, dobrze się utrzymuje, nie ciemnieje i nie wchodzi w załamania skóry.



Kolej na brwi, wypełniłam je pudrem do brwi Golden Rose (odcień 102), a następnie przeczesałam korektorem do brwi Catrice w odcieniu brązowym.


Następnie lekko opruszam twarz pudrem, pod oczami jest to biały puder BeBeauty HD, resztę twarzy traktuję nowością w mojej kosmetyczce, Pudrem Delia (odcień 04 brzoskwiniowy). W opakowaniu ma dość ciemny kolor, ale dobrze stapia się z cerą, trudno go nabrać na miękki pędzel, jest dość zbity i matowi skórę niestety na bardzo krótki czas, już po 2 godzinach widzę błyszczenie na policzkach w okolicach skrzydełek nosa oraz na czole. Za to ładne, solidne opakowanie z lusterkiem sprawia, że świetnie się nada do poprawek w ciągu dnia. Ponadto nie daje brzydkiego pudrowego efektu na twarzy w odróżnieniu do mojego ulubieńca, który lubi dawać ten efekt gdy zaaplikuję go odrobinę za dużo.


Kolejny krok to oczy. Na powieki aplikuję bazę pod cienie Avon (brak na zdjęciu), a następnie na całą powiekę aplikuję cień do powiek w kolorze jasnoróżowym marki HEAN, High Definition (odcień 841). Cień ładnie rozjaśnia skórę, pomimo widocznych w opakowaniu drobin nie daje efektu błyszczenia i bombki, wyrównuje kolor skóry dając piękne, satynowo-perłowe wykończenie i stanowi świetną bazę pod pozostałe cienie.
Następnie w zewnętrzny kącik aplikuję cień Neauty Minerals w odcieniu Silver Violet, rozcierając go trochę z załamanie i powyżej. Sam kącik akcentuję cieniem w odcieniu Volcanic Ash. W wewnętrzny kącik i na środek powieki nakładam cień w odcieniu In The Mist, który idealnie nadaje się do rozświetlenia powieki. Na zakończenie makijażu oczu powracam do cienia Volcano Ash i rysuję cieniutką kreskę tuż przy samej linii rzęs dla ich optycznego zagęszczenia. O wszystkich cieniach marki Neauty Minerals, które udało mi się przetestować, przeczytacie TUTAJ.


Pod łuk brwiowy i w wewnętrzny kącik aplikuję odrobinę rozświetlacza Paese, w pięknym, słonecznym odcieniu (numer 01, champagne). Idealnie nadaje się do rozświetlenia spojrzenia czy na szczyty kości policzkowych, choć moim zdaniem jego pojemność jest zdecydowanie za duża. Daje ładny efekt tafli, a odcień choć złoty jest jednak dość chłodny.


Kości policzkowe podkreślam różem do policzków, używam wielu różnych róży w zależności od nastroju, więc nie będę podawać jednego konkretnego odcienia i marki. Pod kości policzkowe aplikuje odrobinę matowego brązera Catrice.

Na koniec tuszuję rzęsy maskarą, w chwili obecnej jest to tusz Paese Adore 3D Lash Mascara, który pięknie wydłuża i rozczesuje rzęsy, nie osypuje się, ma wygodną, silikonową szczoteczkę lekko zwężającą się ku końcowi. Nie znałam wcześniej tuszy tej marki, ale z tego jestem bardzo zadowolona, więc możliwe, że to nie ostatni tusz Paese, który znalazł się w mojej kosmetyczce. Ma dość suchą formułę, jednak to nie przeszkadza zupełnie w jego używaniu, doskonale się spisuje na moich lichych rzęsach.


Uzupełnieniem makijażu są pomalowane usta, obecnie wykorzystuję w tym celu pomadkę JOKO w pięknym odcieniu żywego różu (fuksji?), o kokieteryjnej trochę nazwie Lola (numer 49). Pomadka idealnie podkreśla moje usta, uwydatnia biel zębów, ma satynowe wykończenie, dobrze się aplikuje, nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek, choć o nawilżeniu też nie można mówić. Jest również trwała, bez jedzenia i picia spokojnie wytrzyma na ustach nawet do czterech godzin. Jedyną jej wadą jest fakt, że kiepsko "się zjada", mianowicie schodzi z wewnętrznej części ust, a pozostaje na obrysie, co wygląda nieestetycznie.


Czasami, na sam koniec spryskuję twarz utrwalaczem makijażu z Inglota, ale nie zawsze stosuję ten krok.


I tak właśnie prezentuje się obecnie mój dzienny makijaż.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuje producentom marek: Eveline, Delia, Hean, Neauty Minerals,
Paese, Joko , Mustela, Oillan za możliwość przetestowania produktów.
Opinia o produktach jest subiektywna, a fakt otrzymania produktów nieodpłatnie nie miał na nią wpływu.

Pozdrawiam,