piątek, 26 lipca 2024

„Bezgłos”, Katarzyna Puzyńska – minirecenzja

Przyznam się Wam szczerze, że po książkę sięgnęłam zupełnym przypadkiem.

Miałam czytać „Eksponat”, ale pomyliłam tytuły i przez pół książki zastanawiałam się, czemu Klementyna się jeszcze nie pojawiła...


Julia Wilk przeprowadza się do małej mieściny niedaleko Brodnicy, gdzie ma zacząć uczyć w szkole.

Miasteczko jednak nie jest takim, jakim się wydaje, a mieszkańcy Wieszczy zdecydowanie skrywają jakieś tajemnice.

Już pierwszej nocy w domu, który wynajmuje, zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a bardzo realne sny sprawiają, że Julia jest przerażona, ale i... zaciekawiona.

Czy dziewczyna, która sama skrywa swoja tajemnicę, trafiła tutaj przypadkiem? Czy może ściągnęły ją tutaj jakieś mroczne siły?

Autorka wprowadza nas w tajemniczy świat dawnych wierzeń, klątw i przesądów.

Z początku trudno było mi się przestawić na tak kompletnie inny gatunek – jestem po całej serii Lipowa, typowych kryminałów, powieści, które mocno trzymają się realiów. No, może poza ilością morderstw w tak niewielkiej społeczności...

Niemniej książkę czyta się dobrze, postacie są zbudowane w bardzo interesujący sposób, a odkrywane wraz z bohaterką tajemnice zaskakują i wprowadzają czytelnika coraz głębiej w ten mroczny świat.

Jeśli lubicie horrory (wbrew klasyfikacji na lubimyczytac.pl nie zaliczyłabym tej pozycji do thrillera, a już na pewno nie do kryminału czy sensacji), to serdecznie Wam polecam.

Może nie trzyma napięcia jak najlepsze powieści Kinga czy Mastertona, ale na pewno jest godna uwagi.



środa, 24 lipca 2024

O tym, czy kobieta w rozmiarze 40 jest już gruba

Oglądałam wczoraj uroczy babski film „Jestem taka piękna!” (org. I feel pretty!)(2018).


Źródło: filmweb.pl


Film, zakwalifikowany na portalu filmweb.pl jako komedia, opowiada o losach przeciętnej amerykańskiej dziewczyny (w tej roli Amy Schummer), która nie jest zadowolona ze swojego wyglądu (szok i niedowierzanie! <sarkazm>).

W wyniku zbiegu okoliczności zyskuje przekonanie, że oto spełniło się jej marzenie o cudownej, szczupłej (sic!) sylwetce. Wydaje jej się, że jest piękna i zgrabna, a świat leży u jej stóp, i odzwierciedla to swoim zachowaniem i pewnością siebie.

I choć wiem, jaki był główny zamysł tego filmu, wmówienie widowni (zwłaszcza jej żeńskiej części), że przeciętnych rozmiarów dziewczyna (a na amerykańskie standardy to wręcz osoba szczupła), nosząca (na oko) rozmiar 40, ma nadwagę i nie ma czego szukać w świecie modelek noszących rozmiar „0” (polskie 34) jest po prostu śmieszne.

Ludzie! Co jest nie tak z naszym społeczeństwem, że wmawiamy szczupłym, zdrowym dziewczynom, że powinny schudnąć? 

Przemysł filmowy robi to od lat. Wmawia nam, kobietom, że „prawdziwa” kobieta kończy się na rozmiarze 34, no może 36, a wszystko powyżej to już nadwaga kwalifikująca do natychmiastowego odchudzania, diety złożonej z sałaty i hektolitrów potu wylanych na fancy siłowni.

Takich filmów mamy na pęczki. Rzekomą nadwagę miała Bridget Jones (2001) grana przez Renée Zellweger, która non stop się odchudzała i była uważana za grubą, podczas gdy w rzeczywistości nie przekroczyła rozmiaru 40 – takiego, jaki nosi przeciętna Polka.

Źródło: filmweb.pl

Za pulchną uważana była Natalie (Martine McCutcheon) z „To właśnie miłość” (2003), kobieta która miała krągłości i wspaniałe, kobiece kształty bez grama zbędnego tłuszczu.

Źródło: filmweb.pl

Nosząca rozmiar 38 Andrea „Andy” Sachs (Anne Hathaway) w „Diabeł ubiera się u Prady” (2006) została nazwana „inteligentną grubaską”. Powtórzę: rozmiar 38...

Nadwaga i otyłość nie są niczym dobrym ani zdrowym. I choć akceptowanie siebie jest bardzo ważne, to w pewnym momencie nadmiar kilogramów znacząco będzie wpływał na nasze zdrowie i sprawność. Liczne badania wskazują, że nadwaga i otyłość prowadzą do poważnych powikłań zdrowotnych od cukrzycy i nadciśnienia począwszy, na zwiększonym ryzyku zachorowania na niektóre typy nowotworów skończywszy (zwłaszcza nowotworu piersi czy jelita grubego).

Ale wmawianie w 2018 roku normalnie wyglądającym kobietom, z właściwą masą ciała, że mają problem z nadmierną tuszą jest z gruntu złe, niewłaściwe, niezdrowe i może prowadzić nie tylko do zaburzonej samooceny, ale i poważnych powikłań zdrowotnych, w tym emocjonalnych.

Zwłaszcza, że żadna z nas, kobiet chorujących na otyłość, nie jest (przeważnie) w stanie osiągnąć rozmiaru 36 czy nawet 38, a masa ciała oscylująca w granicach 60 kg najczęściej pozostaje w sferze marzeń.

Przestańmy piętnować zdrowo wyglądające dziewczyny i wmawiać im, że powinny schudnąć, bo dążenie do niedoścignionych ideałów z okładek czasopism i wybiegów mody jeszcze nigdy nikomu nie pomogło.

Nie zrozumcie mnie źle, nie popieram normalizacji otyłości i nadwagi (choć żadna z nas nie obudziła się pewnego pięknego dnia i nie stwierdziła, że „od dzisiaj będę gruba”), ale zrozumienie, że nadwaga czy otyłość nie jest naszym wyborem, a wynikiem wielu lat zaniedbań i niewłaściwych wyborów żywieniowych (bardzo często wyniesionych z domu rodzinnego) jest kluczowe dla zdrowej redukcji masy ciała. 

Bo odchudzanie zaczyna się w głowie i nie jest to tylko pusty frazes, ale fakt poparty setkami badań. A wsparcie nie tylko najbliższych, ale i otoczenia podczas tego żmudnego, długotrwałego i bardzo trudnego zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie procesu, może mieć kluczowe znaczenie dla jego zakończenia z sukcesem.

Podsumowując: szanujmy się nawzajem i nie wmawiajmy szczupłym, zdrowym osobom, że są grube!