poniedziałek, 20 czerwca 2016

Przerwa... klimatyczna



Ostatnio jestem bardzo zajęta. Zaczęłam chodzić rano na basen, popołudniu na ćwiczenia, zmieniam nawyki żywieniowe, przez co przygotowanie psiłków do pracy i w domu zajmuje mi więcej czasu. Przez to wszystko, mój już mocno ograniczony czas skurczył się do minimum.

Ponadto czuję przesyt wzystkim i ogólne wyczerpanie dlatego też, aby blog nie stracił na jakości, postanowiłam oficjalnie ogłosić chwilową przerwę, nazwijmy ją klimatyczną.

Od jakiegoś czasu nie publikowałam nowych postów, nie chcę jednak abyście pomyśleli, że Was nie szanuję czy ignoruję, dlatego też do końca czerwca / początku lipca odpoczywam od bloga, by nabrać sił i podładować akumulatory.

Będę wpadać do Was, czytać, czasem komentować, jednak od mojego bloga robię sobie co najmniej 2-tygodniową przerwę, by powrócić do Was w pełni sił, energii i nowych pomysłów, realizowanych z równym zapałem i w równie wysokiej jakości jak dotychczas.

Pozdrawiam,

środa, 8 czerwca 2016

Akcja "Zużywam, nie kupuję..."

Nadeszła znowu ta chwila, kiedy stwierdziłam, że mam poważny problem z zakupami. Wprawdzie dotyczy to nie tylko kosmetyków, bo kupuję też ciuchy i np. książki, ale kosmetyki to moja pięta achillesowa, dlatego postanowiłam zacząć swoją własną akcję "Zużywam, nie kupuję...".


Akcja ma na celu zużycie moich olbrzymich, kosmetycznych zapasów i ograniczenie wydatków, przede wszystkim na kosmetyki. Zaczęłam też czytać książki, głównie o dietach, które od długiego czasu zalegają na moich półkach, w planach mam też przejrzenie szafy, ale to będzie prawdziwe wyzwanie i muszę mieć na to mnóstwo czasu.
Dlatego, nie wszystko na raz, małymi krokami w stronę może nie minimalizmu, ale ograniczenia zakupów, zwłaszcza tych niekoniecznie niezbędnych. Jeśli macie ochotę, to serdecznie zapraszam Was do udziału w mojej akcji.

Pozbądźmy się kosmetycznych zapasów, zużywajmy to, co zalega nam na półkach i w szafkach zamiast kupować nowe sztuki. Takie mam postanowienie na najbliższe 3 miesiące (do końca sierpnia). Wtedy przejrzę moje zapasy raz jeszcze i postanowię, czy akcję kontynuuję. Oczywiście nie mówię, że nie kupię nic. Są produkty, które mi się kończą i nie mam dla nich kolejnych w kolejce (np. kremy do rąk czy do twarzy, a także płyny do higieny intymnej), ale zanim nie zobaczę denka poprzedniego kosmetyku, nie zamierzam kupować dla niego następcy :) I tego będę się trzymać.

Pod koniec miesiąca będę również starała się zrobić małe podsumowanie, co udało mi się zużyć i czy faktycznie w danym miesiącu nie kupiłam nic "na zapas". Nie będzie to typowe denko, raczej krótkie podsumowanie kosmetycznych zużyć. Pora oczyścić szuflady z zalegających wszędzie kosmetycznych zbiorów.

Pozdrawiam,

piątek, 3 czerwca 2016

Pięciu wspaniałych, czyli ulubieńcy miesiąca - Maj 2016


Ależ ten czas leci. Nie zdążyłam się obejrzeć, a już mamy czerwiec. A skoro mamy czerwiec zapraszam Was na tradycyjnych już ulubieńców minionego miesiąca :)


CERA+ Solututions, krem z wysoką ochroną przeciwsłoneczną SPF 50
W maju słoneczko dawało nam popalić, ale ja i tak przez cały rok używam kremu z fitlrem. Po nieudanej przygodzie z Ziają (KLIK) w ruch poszedł krem marki CERA+, który już od dłuższego czasu czekał na swoją kolej w kosmetycznej szufladzie z zapasami. Z firmą nie miałam wcześniej styczności, choć jej kosmetyki widywałam na Waszych blogach.
Filtr dobrze się rozprowadza, zostawia delikatny, satynowy film, ale po przypudrowaniu nie jest on wyczuwalny. Dość szybko się wchłania choć potrafi spływać ze skóry gdy się spocimy. Bardzo delikatnie bieli i ma bardzo przyjemny, kremowy zapach. Mnie kojarzy się z wakacjami. Ogólnie jestem z niego zadowolona, choć gdy zużyję, z pewnością wypróbuję inne produkty.
Pojemność: 50 ml
Cena:  ok. 20 pln



VIANEK, nawilżający krem do twarzy na dzień
Vianek to marka córka znanej Wam pewnie polskiej marki kosmetyków naturalnych Sylveco.
Gdy tylko produkty pojawiły się na naszym rynku musiałam koniecznie je przetestować, wybór padł m.in. na krem, choć z dużą dozą ostrożności. Kremy Sylveco kompletnie się u mnie nie sprawdziły, na szczęście tym razem jest zupełnie inaczej. Krem jest dość delikatny, ma przyjemny zapach, dobrze i szybko się wchłania pozostawiając skórę przyjemnie gładką i satynową w dotyku. W tym miesiącu używałam go najczęściej i z pewnością możecie się spodziewać jakiejś szerszej recenzji.
Pojemność: 50 ml
Cena: 27,99 pln


Oriflame, Skin Dream BB Cream SPF 30
Jak zapewne wiecie uwielbiam wszelkie pseudo BB kremy. A że wiosna rozpieszcza nas piękną, letnią pogodą, odstawiłam cięższe podkłady na rzecz lekkich kremów tonujących. Ten kupiłam dawno temu w jednym z katalogów Oriflame, a podczas ostatnich porządków odnalazłam go w kosmetycznych zapasach i zaczęłam używać jako, że jego termin przydatności dobiega powoli końca.
Krem ma bardzo ładny, jasny kolor, dobrze stapia się z cerą wyrównując koloryt, ale nie dając jakiegoś wielkiego krycia. Ponadto dobrze nawilża, utrzymuje się na skórze cały dzień choć delikatnie się ściera, nie oksyduje, dobrze zmywa ze skóry podczas wieczornego demakijażu. Bardzo się polubiliśmy, choć z uwagi na inne ulubione produkty w tej kategorii raczej ponownie się na niego nie skuszę. Jest to jednak bardzo porządny produkt w swojej kategorii (kremy tonujące).
Niestety nie widzę go w ofercie marki.


Oceanic, Long4Lashes, odżywka do brwi
Moje brwi zawsze były jasne i rzadkie, podobnie jak pozostałe owłosienie na moim ciele. O ile w przypadku nóg czy pach nie ubolewam nad tym faktem, o tyle brwi to zupełnie inna bajka. Odpowiednio dobrany kształt i dobrze wykonana henna dodają twarzy oprawy i charakteru. Ja niestety muszę się od wczesnej młodości wspierać kredkami, cieniami, pomadami czy farbkami do brwi, bo natura niestety była bardzo skąpa. Gdy zobaczyłam w Rossmanie tę odżywkę, musiałam, pomimo nie małej ceny, ją wypróbować.
Choć efekt jak na razie nie jest spektakularny, odżywka już wyraźnie zagęściła moje brwi, lekko je przyciemniła, włosków jest zdecydowanie więcej. Moje opakowanie już się skończyło, ale będąc w środę w Rossmannie zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie. Kto wie, może doczekam się brwi a'la Breżniew ;)
Pojemność: 3 ml
Cena: 79,99 pln


Bourjois Rouge Edition Velvet, 10 Don't pink of it
Matowe pomadki Bourjois podbiły blogerski świat, chyba nie ma blogerki/vlogerki, która by o nich nie słyszała. Ja również skusiłam się na kilka kolorów, przede wszystkim nudziakowych róży, bo w nich czuję się na co dzień najlepiej. Pomadka ma przepiękne, satynowe wykończenie, dzięki aplikatorowi pozwala na jej równomierną aplikację na ustach, kolor jest w pełni kryjący i utrzymuje się na ustach calutki dzień, nawet z jedzeniem i piciem, choć należy uważać z potrawami czy napojami tłustymi, tego niestety nie przetrwa. Bez problemu można ją zmyć płynem micelarnym czy mleczkiem.
Wady? Nieprzyjemny zapach i dość wysoka cena, ale za taką jakość można zaszaleć ;)
Pojemność: 7,7 ml
Cena: od 30 do 45 pln (w zależności od drogerii)


Znacie któregoś z moich ulubieńców?

Pozdrawiam,