wtorek, 21 lipca 2015

Recenzja - Beauty Face - szokowe kolagenowe płatki pod oczy

Poprzednie płatki tej marki spisały się całkiem nieźle, czy te, których użyłam w sobotę również spełniły swoje zadanie? Zapraszam na recenzję.

Beauty Face
Przeciwzmarszczkowe szokowe kolagenowe płatki pod oczy ze złotem i kwasem hialuronowym



Co mówi producent? (www) 
Przeznaczenie: skóra dojrzała, z widocznymi zmarszczkami lub tzw. kurzymi łapkami, zwiotczała, pozbawiona elastyczności i napięcia, przesuszona, szorstka, matowa, potrzebująca silnej szokowej kuracji przeciwzmarszczkowej i odmładzającej.

Działanie:  
- usuwają lub zmniejszają wszelkiego typu zmarszczki [-]
- zapewniają natychmiastowy efekt odmłodzenia i odświeżenia [-]
- dzięki zawartości kolagenu uzupełniają ubytki białka, wypełniając skórę [-]
- stymulują odbudowę kolagenu i elastyny - opóźniają proces starzenia [+/-]
- głęboko nawilżają, odżywia i regenerują [-]
- przywracają jędrność, witalność i blask [-]
- likwidują opuchlizny, plamy i przebarwienia [-]

Opis: Hydrożelowe płatki pod oczy na bazie naturalnego kolagenu morskiego, z dodatkiem 24 K złota, kwasu hialuronowego oraz kompleksu peptydowego o silnym działaniu przeciwzmarszczkowym, liftingującym odraz obudowującym skórę.
Dzięki nowoczesnej technologii mikromolekuł, substancje aktywne zawarte w masce są doskonale wchłaniane i wnikają nawet w głębokie warstwy skóry. Opakowanie składa się z hydrożelowego płata, zatopionego w aktywnym serum, zawierającym kolagen najbardziej zbliżony do struktury białka ludzkiej skóry, o cząsteczce 3 tysiące razy mniejszej od zwykłego kolagenu, co sprawia że jest on znacznie silniej wchłaniany oraz przyswajany przez komórki skóry. Płat hydrożelowy spełnia rolę filtra, który w połączeniu z ciepłotą ciała stopniowo uwalnia aktywne składniki i pomaga wnikać im w głębokie warstwy skóry.
Maska głęboko nawilża, wypełnia komórki skóry, by była grubsza, bardziej gęsta, jędrna i napięta. Likwiduje lub spłyca wszystkiego typu zmarszczki. Kompleks peptydowy stymuluje produkcję kolagenu i elastyny - białek odpowiedzialnych za jędrność skóry i jednocześnie zapobiega ich rozkładowi - hamuje działanie enzymów elastazy i kolagenazy, których aktywność wzrasta z wiekiem oraz pod wpływem czynników środowiska, zwłaszcza promieniowania słonecznego. Dzięki temu, poprawia jędrność, elastyczność i strukturę skóry. Kwas hialuronowy o silnym działaniu wiązania wody intensywnie nawilża skórę, dzięki czemu staje się ona miękka, wygładzona a zmarszczki ulegają spłyceniu. Maska dostarcza skórze wielu cennych witamin i substancji odżywczych. Dodatkowo wzmacnia ścianki naczynek krwionośnych.
Już po pierwszym użyciu widać efekty – delikatna skóra pod oczami jest pełna i wygładzona a zmarszczki i przesuszenia zniwelowane. W celu osiągnięcia trwałych efektów odmłodzenia najlepiej używać płatki 2-3 razy w tygodniu.
Składniki aktywne: naturalny kolagen morski, kwas hialuronowy, nano drobinki złota, peptydy, Witamina C, ekstrakt z pestek winogron, olejek różany, alantolina, elastyna i gliceryna.

Skład: Podobnie jak w przypadku poprzednich płatków, podstawowym składnikiem aktywnym jest gliceryna, następnie kolagen, który może działać jedynie powierzchownie (jego cząsteczko są bowem zbyt duże aby przenikać wgłąb naskórka). Znajdziemy tu również ekstrakt z nasion winogron, kwas hialurownowy (podobna sytuacja jak w przypadku kolagenu), witaminę C, alantoinę i elastynę, a także pochodną formaldehydu w postaci konserwantu. Jako barwnika użyto złotej miki (nie jest to prawdziwe złoto) oraz pudru diamentowego.

Aqua - woda, rozpuszczalnik
Glycerin - humekant, hydrofilowa substancja nawilżająca
Collagen - kondycjoner, substancja nawilżająca, naturalny budulec skóry
Propylene Glycol - humekant, kondycjoner, rozpuszczalnik, regulator lepkości
Peptide Complex - kompleks peptydowy
Vitis Vinifera Extract - ekstrakt z nasion winogron, kondycjoner
Mica Powder (Gold) - barwnik mineralny w kolorze złotym (nie jest to jednak złoto)
Diamond Powder - puder diamentowy, substancja ścierna [?]
Hyaluronic Acid - substancja silnie nawilżająca, kondycjoner, naturalnie występuje w organizmie
L-Ascorbic Acid - witamina C, działa rozjaśniająco
Methyl Methacrylate Crosspolymer - substancja filmotwórcza
Allantoin - kondycjoner, substancja wygładzająca i ochronna
Elastin - kondycjoner, substancja wygładzająca
Diazolidinyl Urea - substancja konserwująca, pochodna formaldehydu
Iodopropynyl Butylcarbamate - substancja konserwująca

Cena regularna: 12,00 zł (obecnie w promocji 5,00 zł) [sklep]
Pojemność: 2 sztuki 
Dostępność: sklep internetowy Beauty Face

O produkcie.
Płatki, podobnie jak wszystkie pozostałe wersje, znajdują się w foliowym opakowaniu. Leżą na plastikowej tacce, więc nie ma problemu z ich wydobyciem. Pachną kosmetykami do demakijażu czy kremem do twarzy, trudno mi jednak określić dokładniej ten zapach, niemniej jest on przyjemny. Opakowanie dobrze się otwiera. Płatki wystarczają na jednorazową aplikację.

Moja opinia.
Płatki są żelowe, dość trwałe, dobrze się je aplikuje i bez problemu dopasowuje do kształtu twarzy. Te konkretne płatki nie są przezroczyste, a mają złoty kolor. Niestety te płatki podczas zabiegu nie dawały uczucia chłodzenia, a po ich zdjęciu nie zauważyłam praktycznie żadnego efektu na skórze. Mało tego, ja nie mam dużych problemów z cieniami pod oczami, mam jednak wrażenie, że płatki pogłębiły moje cienie :( Nie pozostawiają na skórze tłustego czy lepkiego filmu, nie spływają ze skóry pomimo pozycji półsiedzącej. Niestety na opakowaniu brakuje informacji jak długo należy je mieć na skórze, ja trzymałam ok. 15 minut. Płatki nie podrażniły skóry, nie spowodowały łazawienia czy innych reakcji ubocznych.

Producenta poniosło jednak w opisie. Praktycznie żadna z obietnic na opakowaniu się nie spełniła. Podsumowując, o ile poprzednie płatki jeszcze coś zdziałały na mojej skórze, te nie dały absolutnie żadnego efektu. Nie polecam.



Czy kupię ponownie?
NIE

Ocena ogólna:
Nie otrzymują najniższej oceny tylko dlatego,
że nie podrażniły skóry, ani nie wyrządziły mi krzywdy
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki Beauty Face za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

czwartek, 16 lipca 2015

Recenzja - Delia Cameleo - Maska keratynowa do włosów

Moje włosy mają niestety tendencję do puszenia się. Gdy tylko zapanuje trochę większa wilgoć wyglądają jak szczotka, nie dają się ułożyć, każdy żyje własnym życiem. Dlatego lubię produkty z silikonami, bo pozwalają mi zapanować nad tym chaosem. Najczęściej po myciu używam odżywek, nakładam je na włosy, chwilę masuję spłukuję. Nie cierpię produktów, które trzeba trzymać po kilka czy kilkanaście minut i raczej unikam ich w swojej pielęgnacji. Podczas niedawnego spotkania blogerek w Katowicach (relacja) otrzymałam między innymi maskę do włosów. A ponieważ lubię testować na włosach nowości, niemal natychmiast trafiła ona na półeczkę w łazience. Jak się sprawdziła?

DELIA Cameleo
Maska keratynowa do włosów zniszczonych



Co mówi producent? (opakowanie) 
Silnie regenerująca, nawilżająca i wygładzająca maska do włosów uszkodzonych, osłabionych farbowaniem, rozjaśnianiem, trwałą lub innymi zabiegami.
- Termoochrona i łatwe rozczesywanie
- Wygładzenie włosów i połysk
- Wzrost sprężystości i miękkości

Skład: Skład średni, poza pochodną keratyny nie zaiera właściwie żadnych substancji odżywczych, ma za to dwa parabeny o pochodną formaldehydu jako konserwant.


Aqua - woda, rozpuszczalnik
Cetyl Alcohol - emolient, emulgator, stabilizator emulsji, substancja powierzchniowo czynna, regulator lepkości
Bis-Cetearyl Amodimethicone - kondycjoner
Ceteareth-7 - emulgator, substancja powierzchniowo czynna
Ceteareth-25 - substancja myjąca, emulgator, substancja powierzchniowo czynna
Behanamidopropyl Dimethylamine - antystatyk, emulgator
Lactic Acid - substancja buforująca, humekant
Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin - antystatyk, kondycjoner
Parfum - substancje zapachowe
Methylparaben - substancja konserwująca
Propylparaben - substancja konserwująca
DMDM Hydantoin - substancja konserwująca, pochodna formaldehydu
Phenoxyethanol - substancja konserwująca
Cetrimonium Chloride - antystatyk, emulgator, substancja konserwująca
Disodium EDTA - substancja chaletująca, regulator lepkości
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowej
Benzyl Salicylate - filtr UV, składnik kompozycji zapachowej, substancja konserwująca
Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde - substancja maskująca, składnik kompozycji zapachowej 
Źródło: CosIng

Cena regularna: 14,80 zł [sklep producenta]
Pojemność: 200 ml [ja mam opakowanie 50 ml]
Dostępność: drogerie stacjonarne i internetowe, sklep producenta 

O produkcie.
Maska znajduje się w plastikowym, zakręcanym opakowaniu, graficznie prosto i profesjonalnie, mogłaby robić za kosmetyk fryzjerski. Sam produkt jest dość gęsty i ma przyjemny, choć dość intensywny zapach, taki typowy dla profesjonalnych kosmetyków fryzjerskich. Choć moje opakowanie ma zaledwie 50 ml, z uwagi na gęstość maski wystarczy mi ona na długo.

Moja opinia.
Maska dobrze się aplikuje na włosy, dobrze spłukuje, pozostawia na nich delikatny, satynowy film. Jest szalenie wydajna, na moje włosy do ramion wystarcza doza wielkości połówki orzecha włoskiego, może nawet trochę mniej. Moje włosy po masce są delikatne, nieobciążone, ale dociążone, nie puszą się. Są przyjemnie gładkie w dotyku, błyszczące i sypkie. Maska nie powoduje również przyklapnięcia włosów. Zapach pozostaje na włosach i utrzymuje się przez jakiś czas. Minus za opakowanie, które wydaje się być zaledwie próbką produktu.
Z samej maski jestem jednak zadowolona, podoba mi się jej działanie na moich włosach pomimo, że nie ma w składzie praktycznie żadnych substancji odżywczych.



Czy kupię ponownie?
MOŻE 

Ocena ogólna:
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi marki Delia za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

środa, 15 lipca 2015

Profesjonalne Zabiegi Kosmetyczne - Liposukcja ultradźwiękowa

Dzisiaj będzie kosmetycznie, choć z trochę innej strony, mianowicie chciałabym Wam przybliżyć dzisiaj pewien zabieg z zakresu wyszczuplania ciała. Jednocześnie chciałabym zacząć nowy cykl tematyczny czyli...


Z określeniem liposukcji ultradźwiękowej spotkałam się już lata temu, gdy oferta taka była dostępna na jednym z portali zakupów grupowych. Kierowana ciekawością wykupiłam pakiet i poszłam pełna entuzjazmu na zabiegi. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak powinien wyglądać prawidłowo wykonany zabieg, a także jak często zabiegi takie można wykonywać.


Liposukcja kawitacyjna, którą miałam wykonywaną, polegała na rozbijaniu ścian komórek tłuszczowych za pomocą kawitacji ultradźwiękowej. Opróżnione komórki zostają zatem pod skórą, a ich zawartość usuwana jest za pośrednictwem układu limfatycznego poprzez wątrobę, by ostatecznie zostać wydalonym wraz z moczem.
Dlatego tak ważne jest, aby podczas trwania serii zabiegów, pić duże ilości wody (minimum 3 litry dziennie), która w naturalny sposób oczyszcza organizm i wspomaga usuwanie z niego toksyn.
Aby zabiegi były skuteczne należy wykonać ich kilka w serii (od 6 do 10), nie częściej niż raz w tygodniu, a najlepiej co 2-3 tygodnie (bo są to zabiegi dość mocno obciążające dla wątroby).
Warto je również połączyć z niskokaloryczną dietą i aktywnością fizyczną, a sam zabieg powinien być przeprowadzony w odpowiedni sposób.
Osoba przeprowadzająca zabieg powinna unieść fałd skóry i przyłożyć do niego głowicę, aby fala ultradźwiękowa przechodziła przez cały fałd. Zabiegu nie wolno wykonywać kierując głowicę do wewnątrz ciała (a mój zabieg niestety w ten sposób właśnie został przeprowadzony, przy czym o nieprawidłowościach podczas zabiegu dowiedziałam wiele lat później, gdy zaczęłam uczęszczać do szkoły kosmetycznej).
Liposukcja metodą kawitacyjną przeprowadzana jest w trybie ambulatoryjnym, nie wymaga rehabilitacji oraz nie ogranicza codziennej aktywności pacjenta. Jest zabiegiem nieinwazyjnym, a prawidłowo przeprowadzona również całkowicie bezpiecznym, sam zabieg natomiast jest przyjemny i odprężający dla pacjentki.


Jednak zabieg liposukcji ultradźwiękowej występuje również w formie inwazyjnej. Po rozbiciu komórek tłuszczowych głowicą ultradźwiękową tkanka tłuszczowa usuwana jest przez małe nacięcia w skórze. Blizny pozabiegowe są znacznie mniejsze niż w przypadku klasycznej metody liposukcji chirurgicznej, a jednorazowo można usunąć do 1500 ml tłuszczu.
Zabieg przeprowadzany jest w całkowitym lub miejscowym znieczuleniu. Chirurg wykonuje w miejscu nad tkanką tłuszczową dwa lub trzy nacięcia szerokości ok. 4 mm, miejsca te będą służyły do odsysania rozbitej ultradźwiękami tkanki tłuszczowej. Następnie lekarz wprowadza do tkanki  specjalną kaniulę emitującą fale ultradźwiękowe rozbijające komórki tłuszczowe, połączoną z urządzeniem wytwarzającym podciśnienie, które odsysa upłynnioną tkankę tłuszczową do ssaka. Po zakończeniu zabiegu na nacięcia zakładane są szwy lub sterylny opatrunek.
Cały zabieg trwa około 60 minut i zależy od powierzchni miejsca poddawanego zabiegowi.
Po zabiegu w znieczuleniu ogólnym pacjent pozostaje w klinice przez 1 dobę, w przypadku znieczulenia miejscowego hospitalizacja nie jest konieczna.
Po zabiegu konieczne jest również noszenie specjalnej odzieży uciskowej redukującej obrzęki przez okres 6 tygodni, a ostateczny efekt zabiegu widoczny jest po ok. 5 tygodniach (gdy ustąpi obrzęk tkanek).

Z uwagi na wykorzystanie ultradźwięków, a w przypadku wersji inwazyjnej konieczność przeprowadzenia zabiegu w znieczuleniu, liposukcja ultradźwiękowa ma wiele przeciwskazań, do najważniejszych należą:
- ciąża i okres karmienia piersią
- przewlekłe choroby narządów wewnętrznych
- zmiany skórne w obrębie przeprowadzania zabiegu (wysypki, blizny, przerwanie ciągłości naskórka)
- słaba krzepliwość krwi
- choroby nowotworowe, zarówno obecnie jak i w przeszłości
- osteoporoza
- nadciśnienie tętnicze
- choroby endokrynologiczne
- przyjmowanie leków hormonalnych


Jednym z najpopularniejszych i najmocniejszych urządzeń dostępnych na polskim rynku, służącym do przeprowadzania liposukcji ultradźwiękowej są m.in. aparaty Med Contour Medical włoskiej firmy GP General Project.

Jeśli chodzi o ceny zabiegów, w przypadku liposukcji kawitacyjnej ceny zaczynają się już od 99 zł za jeden zabieg i 750 zł za pakiet 10-ciu zabiegów.
W przypadku inwazyjnego zabiegu liposukcji ultradźwiękowej Klinika Ambroziak w Warszawie oferuje zabiegi liposukcji ultradźwiękowej aparatem Med Contour Medical w cenie za 1 obszar: 950 zł (plecy lub ramiona), 1100 zł (biodra, brzuch lub pośladki) lub 1800 zł za uda (2 obszary).
Body&Beauty Clinic, również z Warszawy, oferuje zabieg liposukcji kawitacyjnej przy użyciu urządzenia Lipo Power+ którego koszt to 850 złotych za 1 obszar zabiegowy (brzuch, uda, pośladki) lub 1200 zł za 2 obszary.
Klinika Esteticmed w Bydgoszczy lub Częstochowie wycenia 1 zabieg aparatem Med Contour Medical na 750-850 zł (brzuch), 900 zł (pośladki) oraz 1100-1300 zł (uda, przód lub tył).

Bez względu na wybierany rodzaj zabiegu należy pamiętać, że liposukcja ultradźwiękowa nie jest zabiegiem stricte wyszczuplającym, nie nadaje się również do pozbywania się tkanki tłuszczowej z dużych powierzchni ciała. Zabieg jest typowo modelujący, ma za zadania usunięcie tkanki tłuszczowej z miejsc wyjątkowo opornych na inne zabiegi czy działania wyszczuplające, w tym diety i ćwiczenia fizyczne.

Pozdrawiam,

wtorek, 14 lipca 2015

Manicure w krótkich recenzjach

Jak chyba każda kobieta lubię mieć pomalowane paznokcie. I choć jak już zapewne wiecie przerzucam się ostatnio na hybrydy, czasem zdarza mi się pomalować paznokcie klasycznymi lakierami. I dzisiaj właśnie będzie o takim tradycyjnym manicure z wykorzystaniem kilku produktów, o których przy okazji napiszę Wam w kilku słowach.


Manicure zaczynam od skrócenia paznokci pilnikiem papierowym i nadania im ulubionego kształtu.
Następnie na skórki wokół paznokci aplikuję albo żel do skórek (jeśli są w bardzo kiepskim stanie), obecnie jest to Eveline żel do skórek, albo preparat do pielęgnacji skórek, obecnie to BioGena wzmacniające serum do pielęgnacji skórek i paznokci.


Jeśli chodzi o żel do usuwania skórek Eveline, nie jest on zły. Zmiękcza skórki i pozwala na ich bezproblemowe odsunięcie z płytki, jednak przy bardziej problematycznych czy narośniętych skórkach może sobie z nimi nie poradzić, bo ich nie rozpuszcza (w odróżnieniu do mojego ulubieńca z Sally Hansen, który radzi sobie ze wszystkim).
Raczej nie kupię ponownie.


Jeśli chodzi natomiast o BioGena, wzmacniające serum do pielęgnacji skórek i paznokci, jest to świetny preparat. Przepięknie zmiękcza skórki, delikatnie je natłuszcza, ma wygodną formę pędzelka, dzięki czemu pozwala na bardzo precyzyjną aplikację. Już po krótkiej chwili od nałożenia można bez problemu odsunąć skórki z płytki i wyglądają one po tym zabiegu na prawdę dobrze. Często zdarza mi się aplikować go na skórki codziennie, a po chwili odsuwać gumowanym kopytkiem, dzięki czemu wreszcie wyglądają one elegancko i znacząco skracają czas manicure.
Zapewne kupię ponownie.



Po odtłuszczeniu płytki aplikuję na paznokcie bazę pod lakier, obecnie jest to Laura Conti Maximum Calcium. Preparat jest nazywany odżywką. Znalazłam na jej temat pewną recenzję mówiącoą o tym, że niszczy paznokcie. Ja nie używam jej jako odżywki, tylko typową bazę pod lakier, a, że nie maluję paznokci bardzo często, mnie krzywdy nie wyrządziła. Produkt jest bardzo gęsty, nie da się go zaaplikować cienką warstwą. Bardzo ładnie wyrównuje płytkę, nie barwi jej, natomiast nałożony pod lakier kolorowy sprawia, że paznokcie wyglądają jak żele/hybrydy. Jest wydajna i szybko wysycha. Idealnie się sprawdza jako baza pod lakiery kolorowe.
Być może kupię ponownie.


Kolejnym krokiem jest aplikacja lakieru kolorowego. Tym razem zdecydowałam się na dwa odcienie z gamy Oriflame The One.


Purple to piękny, głęboki fiolet. Bardzo ładnie prezentuje się na paznokciach, dzięki szerszemu, zaokrąglonemu na brzegach pędzelkowi, bardzo dobrze się aplikuje. Do pełnego krycia nie wystarczą niestety dwie warstwy, nawet wtedy widoczne były delikatne prześwity, a lakier niestety dość mocno smuży. Zmywał się średnio, nie odbarwił płytki.


Lime to odcień jasnej żółci, mnie przypomina kolorem kogel mogel. Lakier jest bardziej gęsty niż fioletowy brat i mocniej kryjący, niestety przez swoją gęstość bardziej też smuży. Do pełnego krycia wystarczają w zupełności dwie warstwy. Również zmywa się średnio, nie odbarwia płytki. Pędzelek identyczny jak w wersji fioletowej.


Lakiery mają bardzo dobrą trwałość, choć delikatnie starte końce pojawiają się już trzeciego dnia, sam lakier zaczął odpryskiwać dopiero po niemal tygodniu.
Lakierów z uwagi na trudna aplikację, nie kupię ponownie, nie ciekawią mnie również inne kolory z tej serii.


Po aplikacji lakierów kolorowych, zabezpieczam paznokcie lakierem nawierzchniowym, obecnie jest to top coat marki Indigo Nails, o którym mogliście już przeczytać na moim blogu TUTAJ.
Jeśli byłby dostępny, na pewno kupiłabym go ponownie.


Na zakończenie zabiegu na skórki wokół paznokci aplikuję oliwkę pielęgnujacą, obecnie jest to KillyS odżywcza oliwka do skórek i paznokci. Skład oczywiście oparty na parafinie, produkt ma miękki i dość cienki pędzelek co znacząco ułatwia aplikację na skórki. Preparat zadzwiająco szybko się wchłania, a skórki po jego zastosowaniu wyglądają na dobrze nawilżone i zadbane. Regularna aplikacja pozawala poprawić ich stan, niestety wymaga aplikacji nawet 4-5 razy dziennie, ponadto może to być jedynie pozorne. Oliwka jest wydajna i ma bardzo przyjemny, owocowy zapach, niestety efekty jej działania nie są zachwycające.
Nie kupię ponownie.


Na sam koniec na dłonie aplikuję krem do rąk.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentom marek: Eveline, BioGena, Laura Conti, Oriflame
i KillyS za możliwość przetestowania produktów.
Opinia o produktach jest subiektywna, a fakt otrzymania produktów nieodpłatnie
nie miał na nią wpływu.

Pozdrawiam,

poniedziałek, 13 lipca 2015

Akcja Słońce bez czerniaka #sloncebezczerniaka

Na blogu Kosmetomama przeczytałam jakiś czas temu o wspaniałej akcji wakacyjnej "Słońce bez czerniaka".
A że lato mamy w pełni pomyślałam, że warto przypomnieć o kilku zasadach bezpiecznego opalaniu, by po lecie jedynym co nam zostanie po słońcu była piękna, złota opalenizna.


Sama mam skórę w fototypie 1 lub 2 (nigdy nie wiem tego do końca). Opala się, ale bardzo słabo,  raczej na miodowy kolor, wymaga silnego filtra, ma wiele znamion barwnikowych, których z każdym latem przybywa. Tym bardziej ważna jest dla mnie wsłaściwa ochrona przeciwsłoneczna i przestrzeganie zasad, które pozwolą nam bezpiecznie cieszyć się letnim słońcem.

Profilaktyka jest szalenie ważna, bo czerniak jest tym rodzajem raka, który rozwija się niezwykle szybko, często zanim zauważymy jakiekolwiek symptomy jest już zwyczajnie za późno, a czerniak co roku zbiera swoje zabójcze żniwo.

Jednak używanie kremów z filtrem to nie wszystko. Przestrzeganie kilku prostych zasad pozwoli nam ograniczyć ryzyko zachorowania. 

Nie wystawiaj się na słońce między godziną 11 a 15. 

Przed wyjściem na plażę nie maluj się, nie używaj też kosmetyków z alkoholem, kolorowych, perfum i dezodorantów.

Kremem z filtrem dostosowanym zarówno do naszego fototypu jak i regionu w którym przebywamy posmaruj się minimum 15 minut przed wyjściem na słońce. Aplikację preparatu należy również potwtarzać podczas pobytu na plaży, nie rzadziej niż raz na 45 minut, a także po każdym wyjściu z wody i osuszeniu skóry ręcznikiem.

Nie zapominaj o zabezpieczeniu kremem uszu, a także wewnętrznej i zewnętrznej strony stóp.

Pamiętaj, że słońce jest niebezpieczne nie tylko na plaży, jest ono wszędzie tam, gdzie jesteś Ty. Dlatego stosuj kremy z filtrem również podczas wycieczek, zwiedzania czy odpoczynku w cieniu drzew.

Nie zapominaj o nakryciu głowy, a także o okularach przeciwsłonecznych, najlepiej takich ze sprawdzonego źródła, zaopatrzonych w filtr przeciwsłoneczny (np. zakupionych w salonie optycznym).

Nie wystawiaj na promieniowanie słoneczne blizn, brodawek sutkowych, znamion, itp. Te fragmenty Twojej skóry są wyjątkowo narażone na szkodliwe działanie promieniowania UV. 

Czytaj dokładnie ulotki leków bądź suplementów, które przyjmujesz. Przy stosowaniu niektórych farmaceutyków zabronione jest przebywanie na słońcu, bo zaieraja w sobie substancje fotouczulające.

Szczególnie narażone na promieniowanie są dzieci i osoby starsze, dlatego wśród nich należy szczególnie uważać podczas kontaktu ze słońcem czy przebywania w miejscach mocno nasłonecznionych.

Pamiętaj, że słońce opala nie tylko gołą skórę. Promienie UV przenikają zarówno przez ubrania, drzewa, wodę czy szyby.

Przede wszystkim kieruj się rozsądkiem. Słońce jest zdrowe i potrzebne, ale wszędzie potrzeba umiaru.

Jeśli masz tendencję do powstawania znamion barwnikowych, lub na Twojej skórze masz wiele tego typu zmian, przynajmniej raz w roku powinien je obejrzeć lekarz dermatolog. Dotyczy to w szczególności zmian nowopowstałych lub takich, które uległy zmianie.

Unikaj sztucznego słońca (solarium). To nie służy Twojej skórze. Jeśli również poza sezonem chcesz się cieszyć piękną opalenizną, korzystaj raczej z kremów brązujących i samoopalaczy.

Zachęcam Was serdecznie do udziału w akcji, po więcej szczegłow odsyłam na blog Adriany (KLIK).

Pozdrawiam,

niedziela, 12 lipca 2015

Niekosmetyczna niedziela - zapachy mojego domu czyli Pszczela Dolinka i jej Delikatna Frezja


Świece zapachowe to nie mój ulubiony sposób aromatyzowania pomieszczeń, znacznie częściej wybieram woski, jednak gdy nadarzyła się możliwość wypróbowania produktów z Pszczelej Dolinki wybrałam właśnie świecę. Czy spełniła moje nosowe oczekiwania?

Pszczela Dolinka
Delikatna Frezja


Dostępność: Pszczela Dolinka (klik)
Cena: 25 zł
Pojemność: 150 g (18 godzin palenia)

Co mówi producent (www):
Świeczka o zapachu frezji, w 100% z naturalnego wosku pszczelego, o wymiarach Ø 6 cm, wysokości 6 cm i wadze 150 gr. Pali się około 18 godzin. 
Świeca zdobiona paprocią, mchem,gałązkami nawłoci, kwiatkami papierowymi oraz mieszanką suszu: nagietek, bławatek, kocanka, lawenda, pomidor. Dekoracje pokryłam klejem utwardzającym, dzięki któremu ozdoby są trwałe, nie kruszą się i nie osypują. 
Grubość knota oraz średnica świecy są tak dobrane, aby podczas wypalania powstała delikatna ścianka z wosku, chroniąca dekorację przed spaleniem.

Moja opinia.
Zacznę od tego, że otrzymałam inny zapach niż zamawiany. Nie przepadam za kwiatowymi zapachami, dlatego wybrałam sobie Pomarańczową Wanilię. Niestety w wyniku pomyłki trafiła do mnie zamawiana przez Kasię Delikatna Frezja. Mówi się trudno.
Świeca zapakowana w bezbarwny celofan i przewiązana sznurkiem. Wygląda to całkiem ciekawie. Ponadto w świecę wtopione ozdobne elementy, w tym przypadku sztuczne kwiaty i liście, co dodaje świecy uroku. Niestety znika on w momencie jej odpalenia. Po pierwsze knot jest bardzo gruby i świeca płonie bardzo niskim, delikatnym płomykiem. Być może z tego powodu jej zapach podczas palenia jest praktycznie niewyczuwalny. Ponadto świeca wypala się nierównomiernie, a ścianki niestety nie pozostają jak w opisie na całej wysokości świecy, tylko w jednym miejscu wypalają się całkowicie, co grozi rozlaniem gorącego wosku w dalszym etapie palenia.

Krótko i na temat. Mój nos rozpieszczony dużą mocą zapachów wosków i samplerów Yankee Candle, Kringle Candle, a ostatnio cudownej jakości wosku z Goose Creek, jest bardzo rozczarowany totalnym brakiem odczuwalnego zapachu tej świecy. Ja rozumiem, że frezja miała być delikatna, ale chyba jednak wyczuwalna? Nie jestem zadowolona z tej świecy i z pewnością nie skuszę się na inne zapachy, jednak bardzo interesują mnie inne produkty marki, m.in. Woreczki zapachowe i pachnotki.

Poza tematem dodam jeszcze tylko, że strona www sklepu producenta jest bardzo nieintuicyjna, co może utrudniać zakupy.

Ocena ogólna:
 ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję producentowi Pszczela Dolinka za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,

piątek, 10 lipca 2015

Recenzja - Mama Mio Lucky Legs

Choć nie jestem i nigdy nie była w ciąży, latem borykam się czasem z problemem opuchniętych nóg. Jest lepiej od czasu jak raczę się hektolitrami wręcz wody, jednak sporadycznie zdarza się, że wieczorem nogi są nieładnie opuchnięte, czasem wręcz bolące. A ponieważ nie przepadam za siedzeniem z nogami w misce (poza zabiegiem pedicure) ratunek niosą mi preparaty drenujące i chłodzące przeznaczone do stóp. Jednym z takich preparatów jest

Mama Mio
Lucky Legs 


Co mówi producent?
Lekkie serum, które wspaniale się wchłania, dając Twoim zmęczonym
i nabrzmiałym nogom natychmiastowe uczucie chłodu i ulgi.
Ten orzeźwiający żel dla obolałych i spuchniętych nóg i stóp poprawi również Twoje krążenie dzięki czemu, dosłownie, postawi Cię na nogi!

Jak działa:
- zwiększa mikrokrążenie, niwelując uczucie napięcia w nogach
- pomaga w stanach zatrzymywania wody
- przynosi natychmiastową ulgę i lekkość zmęczonym nogom

Skład: Niestety na opakowaniu brakuje jakiejkolwiek informacji o składzie produktu
Pojemność: moje opakowanie to miniatura i zawiera 50 ml produktu, pełnowymiarowy produkt ma 100 ml
Cena: 120 zł 

O produkcie.
Preparat zapakowany jest w wygodne opakowanie z pompką typu airless. Jest to świetne rozwiązanie dla kosmetyków, bo nie tylko ułatwia aplikację, ale także zapobiega dostawaniu się do opakowaniu bakterii i innych zanieczyszczeń z zewnątrz. Graficznie typowo dla marki, prosto, schludnie, bez zbędnych ozdobników. Sam preparat ma postać bardzo lekkiego kremu, wydajność oceniam jako bardzo dobrą, niewiele produktu wystarczy na aplikację na stopy i łydki.

Moja opinia.
Choć, jak zapewne wiecie, nie mam w zwyczaju recenzowania produktów na podstawie próbek czy miniatur, tym razem wyłamię się z tej zasady, bo ten produkt jest po prostu tego wart.
Krem idealnie szybko się wchłania, nie pozostawia tłustego czy lepkiego filmu. Dzięki lekkiej formule, można niemal natychmiast po jego użyciu ubrać skarpetki czy spodnie i nie przykleją się nam one do skóry. Krem daje cudowne uczucie chłodzenia i lekkości (ale nie jest to uczucie zimna znane mi z produktów antycellulitowych), przynosi natychmiastową ulgę zmęczonym, opuchniętym czy ciężkim stopom, zauważyłam również, że zmniejsza opuchliznę. Dodatkowo produkt przepięknie pachnie subtelną miętą (zupełnie jak gumy do żucia Wrigley's Speramint). Jedyną jego wadą jest bardzo wysoka cena, ale przyznam, że stosowałam już wiele tego typu produktów i z żadnego nie byłam zadowolona tak, jak z tego.

Pomimo, że to tylko próbka, a jego cena jest na prawdę zaporowa, produkt jest wart uwagi. Przyniósł ulgę moim zmęczonym i opuchniętym stopom podczas upałów i podejrzewam, że jeszcze nie raz będzie użyty tego lata. Polecam z całego serca.



Ocena ogólna:
 -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję Plazanet, producentowi marki Mama Mio za możliwość przetestowania produktu.
Opinia jest subiektywna, a fakt otrzymania produktu nieodpłatnie nie miał na nią wpływu. 

Pozdrawiam,