PIELĘGNACJA:
Jak widzicie trochę się tego nazbierało. A co trafiło do moich letnich ulubieńców?
ORIGINAL SOURCE - miętowy scrub do ciała
Idealnie sprawdzał się podczas tegorocznych upałów, doskonale odświeżając skórę, ścierając martwy naskórek i pięknie pachnąć miętą, co pozytywnie nastrajało nawet po bardzo długim i gorącym dniu.
Z bardziej szczegółową recenzją możecie się zapoznać TUTAJ.
ARGAN OIL - serum do włosów
Tego produktu nie trzeba nikomu przedstawiać. Choć olejek arganowy nie jest podstawą jego składu, na moich włosach sprawdzał się genialnie, zabezpieczając je przed puszeniem, wygładzając i ujarzmiając, ale nie obciążając ich. A do tego fantastyczny zapach... Dłuższa recenzja TUTAJ.
SORAYA Piękne ciało - cytrynowy żel pod prysznic
Żel o wspaniałym zapachu cytrynowej gumy Maomam, pięknie mył i odświeżał dodając energii równie skutecznie jak wymieniony wyżej miętowy scrub. Rewelacyjnie sprawdził się podczas upałów i na pewno na stałe zagości w mojej łazience. Dłuższa recenzja TUTAJ.
EVELINE CellSkin Care - rozświetlające serum przeciwzmarszczkowe
Choć właściwości przeciwzmarszczkowych nie zauważyłam, bardzo je lubię za mocne nawilżanie skóry. Idealne pod codzienny makijaż, nawilża, lekko rozświetla skórę, ale nie ma w sobie brokatu czy innych dyskotekowych drobin. A do tego pięknie pachnie. Pełniejsza recenzja dostępna TUTAJ.
SORAYA Lactissima - żel do higieny intymnej
Oczyszcza skórę, odświeża, nie podrażnia nawet po świeżej depilacji, a wręcz łagodzi istniejące podrażnienia, ma bardzo przyjemny skład, ładnie pachnie, jest wydajny i bardzo przyjemnie się go używa. Na pewno będę do niego często wracać, a pełniejsza recenzja dostępna TUTAJ.
EVELINE Slim Extreme 3D - balsam brązujący do ciała
Jak dotąd najlepszy z przetestowanych przeze mnie produktów tego typu. Ładnie brązowił skórę nadając jej delikatny, naturalny, złocisty odcień, efekt widoczny już w kilka godzin po pierwszym użyciu, ładnie pachnie, nie zmienia zapachu na skórze, jest wydajny i niedrogi. Na pewno niebawem pojawi się pełna recenzja tego produktu.
SORAYA - ochronny krem do twarzy, SPF 25
Nie wyobrażam sobie lata bez zabezpieczania skóry twarzy odpowiednim filtrem, w tym roku była to właśnie SORAYA. Skóra była dobrze zabezpieczona, krem jej nie bielił, nieźle się wchłaniał a tłusty film w miarę szybko znikał i nie był jakiś bardzo uciążliwy. Dla niektórych ochrona SPF25 może nie być wystarczająca jak na krem do twarzy, ale u mnie świetnie się sprawdził nie tylko na co dzień, ale również na plaży. Pełna recenzja TUTAJ.
KOLORÓWKA
KOBO - paletka 4 cieniMam ją dopiero niespełna miesiąc, ale jestem w tych cieniach absolutnie zakochana. Dobra pigmentacja, nie osypują się nadmiernie, utrzymują na bazie cały dzień, doskonale blendują no i kolory wprost stworzone dla mnie: przepiękna matowa wanilia, równie piękne matowe cappuccino, perłowy, dość ciemny brąz (jednak po rozblendowaniu nie daje efektu połysku) oraz głęboka, matowa czerń idealna do kresek, której pigmentacja jest wprost powalająca. To cienie które na pewno na stałe zagoszczą w mojej kosmetyczce.
Podobnie, jak pojawi się ich pełniejsza recenzja już wkrótce ;)
Bell - krem CC
Lekki, o ładnym odcieniu, dobrze stapia się z cerą, ma bardzo delikatne krycie, ale na lato w sam raz. Po przypudrowaniu utrzymuje się na skórze cały dzień. Jestem z niego bardzo zadowolona.
BeBeauty - róż do policzków
Kosztował zaledwie kilka złotych, a jest to na prawdę porządny produkt marki Bell, ale pod logiem dostępnej w Biedronce marki kosmetycznej. Śliczny, lekko przybrudzony róż, zupełnie matowy, efekt można stopniować dokładając kolejne warstwy kosmetyku, ale jest na tyle subtelny, że trudno zrobić nim sobie krzywdę. Na przypudrowanej twarzy utrzymuje się cały dzień, a ponadto jest szalenie wydajny. Używam go grubo ponad miesiąc, a zużycia praktycznie nie widać. Na pewno wart jest polecenia.
W7 - Candy Floss
Na pewno znacie ten jasnoróżowy rozświetlacz i ja go właśnie w takim celu używam. Dzięki lekkiemu różowemu odcieniowi dodaje skórze świeżości i wygląda na prawdę ślicznie, jest tani i wydajny. W tegoroczne lato bywał na moich policzkach wyjątkowo często.
Oriflame - Wonderlash Mascara
To już kolejne opakowanie tuszu tej marki. Pięknie wydłuża, lekko pogrubia i fantastycznie rozczesuje rzęsy. U mnie sprawdza się idealnie i na pewno jeszcze nie raz o nim ode mnie usłyszycie.
EVELINE - mega size lashes maskara
Druga maskara często męczona w mijające lato. Pomimo sporych rozmiarów szczoteczki dość łatwo się nią operowało, ładnie wydłużała i pięknie rozdzielała rzęsy lekko je pogrubiając. Efekt był bardzo miły dla oka, zwłaszcza na moich niemal niewidocznych bez tuszu rzęsach. Bardzo przyjemna maskara, kolejna wśród maskar marki Eveline która skradła moje serce.
Tak właśnie wyglądają moi letni ulubieńcy, kosmetyki, do których z całą pewnością będę wracać, a z niektórymi na bank się nie rozstanę.
A Wy macie swoich letnich ulubieńców?
Pozdrawiam,
Paletka cieni bardzo kusząca,róże do policzków uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńOj tak, paletka jest rewelacyjna, polecam :)
UsuńKurczę, sporo tych ulubieńców. dzielę sympatię z plynem do higieny intymnej z Soraya
OdpowiedzUsuńNo sporo, sporo :) Wakacje były wyjątkowo urodzajne w ulubieńców :)
UsuńNastępny kupię Lactissimę, tylko skończę Białego Jelenia. Róże Be Beauty (Bell) są naprawdę przyzwoite, miałam dwa odcienie i każdy spisywał nię nienagannie. Za tę cenę sądzę, że warto je kupić.
OdpowiedzUsuńJa nie miałam Białego Jelenia, ale jak zużyję inne, które mam w zapasach (m.in. Sylveco) to na pewno do niego wrócę.
UsuńMiałam kiedyś z Orginal Source żel pod prysznic miętowy i był świetny na upały, ale w te wakacje nie mogłam go znaleźć w drogeriach...
OdpowiedzUsuńA paletka z Kobo- świetna :)
Mam ten miętowy żel, ale czeka jeszcze na swoją kolej, zapewne już w przyszłym sezonie letnim :)
Usuńscrub z os to jest jakiś majstersztyk! :D
OdpowiedzUsuńOj tak, uwielbiam go :)
UsuńJeżeli chodzi o kolorówkę w czasie lato, to praktycznie nic nie używałam prócz tuszu, czarnej kredki oraz cienia do podkreślenia rzęs. namiętnie używałam balsamu z Tołpy, miał cudny zapach. :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze do pracy idę w pełnym makijażu, choć w lecie zamieniam podkłady na kremy tonujące, "BB" czy "CC".
UsuńAhahah ja tego z eveline brazujacego nie lubie : ( bo robi ze mnie dorodną pomarańczę : )
OdpowiedzUsuńA u mnie nieźle się spisał, ale używałam go w zasadzie tylko do smarowania łydek, więc...
UsuńA Ty wiesz, że ja dzisiaj też chciałam napisać o moich wakacyjnych ulubieńcach ;) Na mojej liście również znalazły się: peeling OS, krem z SPF 25 Soraya, ArganOIl - serum oraz róż z biedronki ;)
OdpowiedzUsuńAleśmy się zgrały. Wielkie umysły myślą podobnie ;)
UsuńJa nie lubię tego peelingu z OS, straszny byl;/
OdpowiedzUsuńCzemu? Wiem, że dla niektórych może mieć zbyt intensywny zapach, jednak ta mięta mocno daje po nosie...
UsuńA mnie ten balsam brązujący nie przypadł do gustu- strasznie podrażniał mi skórę;/
OdpowiedzUsuńJa mam niezbyt wrażliwą skórę na ciele, więc mało co mi szkodzi :)
UsuńA ja własnie napisałem o argan oil for hair haha :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytałam :) Uwielbiam ten silikonowy olejek, genialnie wprost działa na moje puszące się włosy :)
Usuńnie miałam nic z tych rzeczy, ten peeling mnie zaciekawił ;)
OdpowiedzUsuńPeeling jest świetny, choć nie wiem czy jest dostępny w ogólnej sprzedaży.
UsuńWiesz, nie miałam pojęcia, że Original Source ma też peelingi do ciała - ich żele bardzo lubię, więc nie wiem, jak mogłam przegapić pozostały asortyment?
OdpowiedzUsuńMiałam ten (lub podobny, może w starszej wersji, bo było to dość dawno) krem z filtrem Soraya. Bardzo go lubiłam, ale z czasem widzę, że mój aktualny z La Roche-Posay spisuje się lepiej. Jest mniej lepki i barwi skórę na brązowo (ale tak bardzo delikatnie), co bardzo mi odpowiada :)
Poza tym nie znam żadnego z Twoich ulubieńców, ale u mnie dziś też kilka słów o KOBO :)) Także zapraszam w wolnej chwili - może upatrzysz coś "do kompletu" :)
Na pewno nie omieszkam Cię odwiedzić :)
UsuńMają peelingi, ale nie wiem czy są dostępne w ogólnej sprzedaży i znam tylko ten miętowy. Ja lubię ten krem z Soraya, na LRP trochę mi szkoda kasy.
Candy Floss stosuję jako róż i bardzo go polubiłam :) A miętowego scrubu nie mogę jakoś wykończyć, już mi za zimno na niego :)
OdpowiedzUsuńU mnie daje strasznie subtelny efekt, dlatego używam go dodatkowo, nad kośćmi policzkowymi. A miętowy scrub też jeszcze mam, pewnie będzie czekał na zużycie do przyszłego roku :)
UsuńJa też uwielbiam róż z BeBeauty- mam burżuja też i go w ogóle nie używam, bo jest według mnie mocno przeraklamowany. Cieni Kobo jeszcze nie używałam, zabrałam z sobą na wakacje te potrójne Paese i super się spisują :)
OdpowiedzUsuńA ja Bourjois lubię, ale jest znacznie twardszy i ciężko się go aplikuje :(
UsuńPaletka cieni z Kobo bardzo mnie zaintrygowała...
OdpowiedzUsuńBardzo fajne cienie, na pewno niebawem będę je recenzować.
Usuń