wtorek, 18 grudnia 2012

Niekosmetycznie - otyłość i jej źródło

Do napisania dzisiejszego posta natchnął mnie post u Mary (klik) na temat bardzo dużej nadwagi i tego, że osoba która jest otyła pewnego dnia to dostrzega i stwierdza, że nie chce tak wyglądać.
Tak na prawdę inspiracją było jedno zdanie: "Jak można się doprowadzić do takiego stanu?"
Jako osoba zmagająca się z otyłością właściwie od dziecka, znam problem można powiedzieć od podszewki.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Osoby szczupłe patrzą na otyłe i myślą 'jak można dojść do takiego stanu?', 'dlaczego nie zareagowała wcześniej?'. Ja, choć mam duże problemy z nadwagą, do niedawna myślałam tak samo oglądając w TV programy o osobach z 200-300-kilogramową otyłością. Choć moje kilogramy przy tym to pikuś, też w jakimś okresie życia doprowadziłam się do takiego stanu w jakim obecnie się znajduję.

Nadwagę miałam od zawsze. Od dziecka. Odkąd pamiętam. W moim domu zawsze jadło się dużo, jadło się dobrze, często było ciasto, praktycznie zawsze coś słodkiego. Nie ograniczano nam słodkich napojów, cukierków, ciast i ciasteczek, czekolady, a tyłek rósł. Za dziecka się tego nie zauważało, z resztą dorastałam w czasach gdy otyłość nie była jeszcze wielkim problemem. Gdy jesteśmy dziećmi to rodzice powinni zwracać uwagę na naszą dietę. Gdy tego nie robią, dziecko tyje, przyzwyczaja się do określonego sposobu odżywiania i nawet jeśli lubi sport (ja od zawsze uwielbiałam pływać, jeździłam konno, kochałam łyżwy) to bilans energetyczny i tak wychodzi na plus.
Zapominamy też niestety, że najczęściej (nie twierdzę, że zawsze) nadwaga czy otyłość jest tak na prawdę reakcją ochronną. Uciekamy w jedzenie od problemów, od zmartwień. Często w ten sposób reagujemy na problemy w domu, konflikty z rodzicami, niestabilność emocjonalną. Leczenie nadwagi i otyłości powinno się zaczynać od kilku wizyt u psychoterapeuty, który stwierdzi czy nasz problem ma podłoże emocjonalne, behawioralne (a na prawdę bardzo często tak właśnie jest), czy jest to po prostu kwestia tego, że jemy za 3 osoby zamiast za jedną. Często sami nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wielkie znaczenie w problemie otyłości ma nasza psychika.
A surowe oceny osób szczupłych, uwagi typu 'nie żryj tyle', kpiny, szydzenie i inne zachowania tego typu wcale nam nie pomagają.
Jestem kompulsywnym żarłokiem. Jem gdy jest mi smutno, jem gdy jestem szczęśliwa, jem gdy się stresuję. Rzadko odczuwam fizyczny głód, trudno mi powiedzieć, czy obecnie byłabym w stanie go rozpoznać. Za to doskonale wiem czym jest głód psychiczny. Ochota na coś konkretnego, co na pewno nie będzie dla mnie zdrowe. Uwielbiam słodycze, zwłaszcza czekoladę, kocham jedzenie niezdrowe, tłuste, wysokokaloryczne. Mogłabym żyć na samej sałacie gdyby smakowała jak kanapki z szynką albo schabowy z kapustą.
Jedzenie jest dla mnie silnie związane z emocjami, choć moje problemy nie są wynikiem przeżytej w dzieciństwie traumy. Zawsze byłam otwarta, towarzyska, miałam wielu znajomych, przyjaciół, chłopaka. Chodziłam na imprezy, byłam lubiana i to, że ważyłam więcej niż większość moich rówieśników nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Otaczałam się osobami, którym to nie przeszkadzało. A że innym nie przeszkadzało, to dla mnie też nie było to problemem.
Mam za sobą wiele prób odchudzania. Znam chyba wszystkie bardziej popularne diety na rynku. Wiem, co powinnam jeść, aby schudnąć, czego unikać, ile kalorii powinnam spalać aby waga spadała. Wiem ile i jak powinnam się ruszać, co powinnam wykluczyć na zawsze z mojego jadłospisu, a co ewentualnie mogę jedynie mocno ograniczyć. Z dietetyki mogłabym zrobić doktorat.
Najwięcej udało mi się schudnąć ponad 30 kilogramów, w kilkukilogramowych etapach przez okres 3 lat. Później zapał minął, a waga wróciła do swojego poprzedniego stanu.
Pomimo wielu nadprogramowych kilogramów jestem zdrowa, sprawna fizycznie, dzięki internetowi nie mam problemu z kupowaniem ubrań. Mam przyjaciół i znajomych, jestem towarzyska i otwarta, wykształcona, pogodna.
Nie jest tak, że nie chcę schudnąć. Chcę. Jednak brak mi motywacji. Brak mi napędu. Brak mi chęci do odstawienia jedzenia, które tak kocham i które przez tyle lat było dla mnie paliwem.
Wiem, że aby schudnąć muszę to zrobić sama. Nie istnieje dieta cud ani żadna magiczna pigułka, która sprawi, że w ciągu dnia czy tygodnia zrzucę to, co zbierało się przez lata. A jednak nie potrafię znaleźć w sobie tej motywacji. Czemu? Nie mam pojęcia. Cała ta wiedza i wcześniejsze doświadczenia w żaden sposób nie pomagają mi w podjęciu walki po raz kolejny.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Wiem też, że takich osób jak ja jest całe mnóstwo. Osób, które walczą nie tylko ze sobą, ale ze wszystkimi naokoło. Z niewybrednymi komentarzami, szczupłymi osobami, które widząc osobę otyłą widzą tylko to, że taka osoba je dużo za dużo. Ale to jedzenie prawie zawsze ma swój początek w emocjach.
Nie szukam wymówek. Nie twierdzę, że mam słabą przemianę materii, że prawie nic nie jem i tyję od powietrza, że mam grube kości i jestem genetycznie podatna na nadwagę i otyłość. Wiem, że jeśli się zepnę potrafię tego dokonać, potrafię schudnąć. A jednak gdzieś w środku cichutki głosik pyta 'po co?'.

Do odchudzania trzeba podchodzić z głową. Należy najpierw odkryć i rozwiązać problem dlaczego tyjemy, a dopiero potem radzić sobie z jego efektem, czyli samą otyłością. Bo jeśli nie naprawimy najpierw głowy, po schudnięciu prędzej czy później waga wróci.
Jedzenie to też najgorszy z nałogów. Przy każdym innym można po prostu wyeliminować zapalnik. Ale jedzenia nie możemy wyeliminować. Jeść musimy, bo dzięki temu żyjemy. A jedzenie doprowadza nas do większego jedzenia i błędne koło się zamyka.
Nie podziwiam tych, którzy potrafią schudnąć. Podziwiam tych, którzy potrafią później utrzymać tę nową, niższą wagę. Ponad połowa bowiem osób, które schudły, w ciągu maksymalnie 5-ciu lat wraca do pierwotnej wagi lub ją przekracza. A to dlatego, że skupiły się jedynie na eliminowaniu skutków głębszych problemów, zupełnie nie zaprzątając sobie głowy przyczyną. Bo najpierw musimy naprawić głowę. Nasze myślenie. Wyeliminować zapalnik, który sprawia, że jemy dużo, niezdrowo, tłusto i słodko. Niestety w naszym kraju nadal brakuje specjalistów, psychoterapeutów specjalizujących się w zaburzeniach odżywiania. Bo otyłość jest zaburzeniem odżywania. Skupiamy się na bulimii i anoreksji, leczymy takie osoby najpierw psychologicznie, a dopiero potem zajmujemy się ich wagą. Identycznie należy postąpić z osobami otyłymi. Bo te dodatkowe kilogramy nie biorą się z powietrza. Nadmierne jedzenie jest prawie zawsze wynikiem czegoś głębszego.
Tylko po co zadawać sobie trud, żeby poznać te przyczyny? Przecież jak ktoś waży 100, 120, 150 czy 200 kilo to po prostu żre za pięcioro i tyle. Odstawić mu fast-foody i gazowane napoje, zaciągnąć na siłownię i będzie po kłopocie. Nie, nie będzie po kłopocie. Bo ta osoba sama dla siebie jest problemem, z którym musi się uporać na znacznie głębszym poziomie niż to, że zjada 10 000 kcal dziennie.

Źródło: Free image courtesy of FreeDigitalPhotos.net

Dlatego gdy następnym razem zobaczycie gdzieś osobę otyłą, oszczędźcie sobie komentarzy 'jak można się doprowadzić do takiego stanu?'. Taka osoba jest już wystarczająco przybita i zdołowana bez tego typu tekstów. Wierzcie mi, życie osoby otyłej w dzisiejszym świecie czasopism z wygłodzonymi, poprawionymi w programach graficznych modelkami na okładkach nie jest ani proste ani przyjemne. My nie chcemy tak wyglądać, ale czasami trudno nam się za siebie zabrać, a pomoc niestety często jest niedostępna.
Ale nikt za nas tego nie zrobi. Każdy ma swoje wady, nasze są po prostu widoczne dla wszystkich na pierwszy rzut oka.

Zaznaczam, że nie jestem dietetykiem ani psychologiem. Powyższe spostrzeżenia są moimi osobistymi przemyśleniami, wynikają w dużej mierze z własnych doświadczeń. Nie chciałam również nikogo urazić niniejszym postem. Chciałam się jedynie podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami.
Zachęcam do dyskusji, na poziomie. Wulgarne i obraźliwe w jakikolwiek sposób komentarze będą usuwane.

15 komentarzy:

  1. Kochana wybacz, że tutaj, ale już dokonałam przelewu :) sprawdź na koncie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mądre słowa, sama schudłam 35 kg, wagę trzymam na poziomie który udało mi się osiągnąć, ale co do przykrych słów, i innych docinków ze strony ludzi, pamiętać je będę pewnie jeszcze dłuższy czas - bo pamieć nie znika wraz ze spadkiem kilogramów :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ludzie nie akceptują żadnej inności i potrafią być bardzo przykrzy dla innych. Ja nauczyłam się to ignorować, choć pewnie gdzieś tam w środku odczuwam to bardzo boleśnie.

      Usuń
  3. Podpisuję się pod Twoją wypowiedzią obiema rękami.
    Lepiej bym tego nie ujęłą....
    P.S.
    U mnie nadal problemy zdrowotne ograniczają ruch, ale dzięki myśleniu, co jem, na wadze 1 kg mniej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego właśnie się odchudzam , bo wygląd to nie wszytko , zdrowie mamy tylko jedno !

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Kasiu, z całego serca Ci dziękuję za życzenia świąteczne. Miałam wielką radochę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. eh... byłam w ciąży i przytyłam dosyć sporo. Wiedziałam , że tak będzie - geny. Będą w ostatnim miesiącu dosłownie się toczyłam, a kumpel do mnie wyskoczył ze słowami i miną obrzydzenia "Boże aleś ty gruba, jak ty wyglądasz".
    Schowałam się do klatki i płakałam chyba z godzinę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za takie wypowiedzi powinno się powiesić nie powiem za co. Niestety niektórzy ludzie nie wiedzą czym jest subtelność :(

      Usuń
  7. A mi by się przydało z 5 kg dodatkowo tak na zimę :) Jako Malinowa Klubowiczka dołączam do obserwujących :)

    OdpowiedzUsuń
  8. baa..pal licho słyszeć takie słowa od obcych..najgorzej od najbliższych..

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasiu... Jakbym o sobie czytała...
    Jakoś mega szczupła nigdy nie byłam, ale wyglądałam dobrze. W ciąży sporo przytyłam, po ciąży ważyłam jakieś 74 kg. Lekka nadwaga, ale było ok. Problemy zaczęły się razem z problemami zdrowotnymi Juniorka. A po diagnozie było już tylko gorzej... każdy smutek i żal zajadam słodyczami. i tak przytyłam do 98 kg. Jak zobaczyłam swoje zdjęcie to się przeraziła. I tak od 2 lat coś spadnę coś przytyje. Z 98 do 83 spadłam - przytyłam do 88, spadłam do 69, przytyłam do 74 - taka teraz jest moja waga. Postanowienie noworoczne 5 z przodu, wiem, że dam radę. Robię to tylko i wyłącznie dla siebie!

    OdpowiedzUsuń