Moi drodzy, październik się kończy a wraz z nim akcja zapoczątkowana przez Malinę.
Cały miesiąc starałam się być systematyczna, choć bardzo różnie z tym u mnie bywa i... udało się.
Przez miesiąc wykonałam w sumie 9 maseczek, średnio 2,25 raza w tygodniu ;)
Na początek poszły trzy maseczki marki Montagne Jeunesse, którą dopiero zaczęłam poznawać:
- Green Tea Peel Of - maseczka dość przyjemna (bardzo lubię maseczki peel-off) choć szału nie zrobiła,
- Crystal Masque - pięknie pachnąca z kryształkami cukru, choć niekoniecznie spełniająca zapewnienia producenta,
- Fruit Smoothie - pięknie pachnąca malinami i chyba najlepiej działająca z trzech przetestowanych.
Pomiędzy maskami MJ znalazło się miejsce na przetestowanie jednej z maseczek Biodermy:
- Sensibio, Soothing Mask- mam próbkę i na pewno nie kupię pełnej wersji. Nie dość, że niewiele zrobiła, jest kosmicznie droga, to jeszcze mnie podrażniła.
Kolejną przetestowaną maseczką była maseczka z Ziai z brązową glinką:
- Maska Regenerująca - pięknie pachnąca, o bardzo dobrym działaniu, przyjemnej cenie. Na pewno będę do niej wracała nie raz.
Na mojej maseczkowej drodze przytrafiły się również dwie maseczki Avon z serii Planet Spa:
- Śródziemnomorska nawilżająca maseczka do twarzy z oliwką - o raczej średnim nawilżaniu, choć przyjemnym zapachu, po dłuższym zastanowieniu raczej jej już nie kupię,
- Maseczka błotna do twarzy z minerałami z Morza Martwego - to prawdziwa rewelacja, choć raczej do skóry tłustej i mieszanej w kierunku tłustej. Zapach na początku dość drażniący, warto jednak spróbować dla jej cudownego działania oczyszczającego. Na pewno zaopatrzę się w tę maskę w pełnowymiarowym opakowaniu.
Kolejną maseczką przetestowaną pomiędzy maskami Avon była jedna z masek Rossmann'owskiej marki Rival de Loop:
- Milch & Honig Maske - czyli maseczka mleczno-miodowa z olejkiem z orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów. Całkiem niezła choć zapach bardzo słodki i dla mnie duszący. Ze względu na ten zapach, pomimo bardzo dobrej ceny, raczej więcej u mnie nie zagości.
Na sam koniec postanowiłam zrecenzować dla Was moją ukochaną maskę algową Bielendy, czyli:
- Czekoladowa maska algowa - maska jest moją ulubioną. Kocham ją za zapach, za działanie, za to, co robi z moją skórą. Pomimo dość wysokiej ceny nie wyrzeknę się jej nigdy, bo jest absolutną rewelacją, moim KWC i Must Have :)
Choć akcja się kończy, ja postaram się nadal przynajmniej 2 razy w tygodniu kłaść na twarz różnego rodzaju maseczki, aby moja skóra była dobrze odżywiona i zadowolona, zwłaszcza w tym nieprzyjaznym dla niej zimowym okresie. Mam nadzieję, że dzięki moim recenzjom poznałyście choć kilka nowych, wartych wypróbowania maseczek, ja dzięki Waszym na pewno takie znalazłam i dopisałam do swojej listy.
Akcja bardzo fajna, myślę, że warta powtórzenia :)
Gratuluje systematyczności ;)
OdpowiedzUsuńSama muszę nad tym zapracować ;D Zapraszam do mnie .
Maseczki są super :)
OdpowiedzUsuńAaaach, kusi czekolada z Bielendy!
Wow, widać kochana, że ostro wzięłaś sobie do serca założenia tej akcji :) Super, że udało Ci się wypróbować i zrecenzować tak wiele masek :)
OdpowiedzUsuńJa też dzięki tej akcji stałam się bardziej systematyczna w używaniu maseczek.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że akcja Maliny przyniosła takie miłe korzyści i wyrobiła w nas dobre nawyki, Malina może być z siebie dumna :)
OdpowiedzUsuńU mnie Bioderma również się nie sprawdziła, została po niej tylko zaczerwieniona twarz. Dla mojej mieszanej cery najlepsze są z minerałami i glinkami.
OdpowiedzUsuńwidzę że bardzo dobrze zabrałaś się za projekt zużywania maseczek ;D ja zrobiłam sobie tylko cztery w tym miesiącu i to ciągle z jednej saszetki, była tak wydajna ;D ale Ciebie podziwiam ;D!
OdpowiedzUsuńfajne podsumowanie, wszystko w jednym miejscu
OdpowiedzUsuńGratuluję Kasiu:) Maseczkowo w dalszym ciągu u nas będzie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam