Jak już wspominałam, polskie kino nie jest czymś szczególnie przeze mnie ulubionym, głównie dlatego, że bardzo odbiega od światowego poziomu. Ale nawet u nas zdarzają się prawdziwe perełki.
"Kołysanka" Juliusza Machulskiego może perełką nie jest, film jednak zasługuje na uwagę, bo jest całkiem niezły.
Źródło: filmweb.pl |
Najnowsza komedia mistrza gatunku - Juliusza Machulskiego („Seksmisja”, „Kiler”, „Ile waży koń trojański”), który tym razem postanowił stworzyć przewrotną mieszankę: połączyć humor z elementami grozy. „Kołysanka" będzie inteligentną i nietypową komedią, która proponuje widzom oryginalną zabawę konwencjami. W zagadkowych okolicznościach znikają kolejno mieszkańcy i goście pewnej malowniczej miejscowości. Atmosfera, jak w najlepszych filmach sensacyjnych, gęstnieje ze sceny na scenę, a motorem potęgującym napięcie jest śledztwo prowadzone przez parę policjantów. Jednak tropy urywają się, a niewinne ofiary nadal giną bez śladu, jakby zapadły się pod ziemię… Wartka, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcja fragment po fragmencie odsłania mroczną tajemnicę. Ale Juliusz Machulski nie byłby sobą, gdyby nie było przede wszystkim… śmiesznie, oczywiście! Strasznie śmiesznie…
Uwielbiam stare polskie filmy (VaBank, Seksmisja), wtedy potrafiliśmy robić dobre komedie. Teraz 1 na 10 filmów jest na tyle dobry, że nie wyłączam go w połowie.
"Kołysanka" to mroczna komedia o bardzo dziwnej rodzince wprowadzającej się do małego, mazurskiego miasteczka. Ich przeprowadzka zbiega się w czasie z tajemniczymi zniknięciami mieszkańców oraz turystów. Wszystko okraszone jest czarnym humorem, ale w dobrym stylu.
Film jest lekką, rodzinną propozycją, w sam raz na wspólny wieczór. Fajerwerków nie oczekujcie, ale moim zdaniem wart jest uwagi, z doskonałą jak zawsze rolą Roberta Więckiewicza. Polecam.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz